W tym tygodniu wyszło na jaw, że Sikorski, kiedy był szefem MSZ i jeździł ministerialną bryką, wziął z sejmowej kasy blisko 80 tys. zł na paliwo do prywatnego auta. Opozycja atakowała marszałka, ale jego rzeczniczka Małgorzata Ławrowska twierdziła, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Na tym jednak kłopoty Sikorskiego się nie kończą!
Cwany Sikorski sam się pogrąża
Tym razem chodzi o jego podróże prywatnym autem i wykorzystywanie go w kampanii. - Ja mam swoje życie i jeżdżę także jako poseł prywatnym samochodem (.) np. festiwal smaku w Grucznie. Tam spotkałem poseł Pomaską, bodajże w 2011 r. Biskupin, gdzie prowadziłem kampanię wyborczą i rozdawałem ulotki. Ktoś to powinien kojarzyć... Także wielokrotne spotkania PO z Koronowa w miejscowości Romanowo. Wręczałem tam puchary, spotykaliśmy się, rozmawialiśmy - wyjaśniał Sikorski w Polskim Radiu i kontynuował wyliczanie: "dziewięć czy dziesięć razy spotykałem się z Bractwem Kurkowym w Kcyni, wielokrotnie spotykałem się z działaczami politycznymi w Szubinie, ale najwięcej kilometrów pokonałem między Bydgoszczą a Warszawą, bo najpierw trzeba do okręgu dojechać" - mówił Sikorski.
Ale jest problem. Sporo z tych spotkań - jeśli nie większość - to typowa kampania wyborcza. A tę posłowie powinni prowadzić za własne pieniądze!
Zachowanie Sikorskiego krytykuje poseł PO Jerzy Budnik. - Nie byłoby problemu, gdyby to zaklasyfikować w ramach obowiązku poselskiego. Ale kampania nie wpisuje się do obowiązku poselskiego. Zjawisko, w którym pieniądze przeznaczone na paliwo dla posła są tak naprawdę wykorzystywane przez niego na kampanię, jest karygodne i naganne - mówi nam Budnik.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Sprawdź: "BIEDNY" Radosław Sikorski jest ZMĘCZONY nagonką na swoją osobę! Chce iść do sądu!