"Super Express": - Główni twórcy stanu wojennego przez dwadzieścia lat nie zostali osądzeni i choć nie wystarcza im zdrowia do uczestniczenia w procesach, to przed kolejną rocznicą tego wydarzenia udzielają licznych wywiadów, w których relatywizują historię.
Władimir Bukowski: - Jaruzelski zawsze miał słabe zdrowie, gdy szło o jego odpowiedzialność karną. Dokumenty sowieckiego Biura Politycznego opublikowałem w Polsce już dziesięć lat temu w książce "Moskiewski proces" - dowodzą one niezbicie, że Jaruzelski wiedział, że interwencji nie będzie. Co więcej, w związku z tą wiedzą sam prosił Moskwę o pomoc. Zwracał się o to do wielu sowieckich notabli i wielokrotnie otrzymywał odpowiedź: nie, nie pomożemy, musicie sobie radzić z Solidarnością sami. Podsumujmy: minęło dziesięć lat - Jaruzelski już by teraz wychodził z więzienia - ale w Polsce przez ten czas nie podjęto żadnych poważnych kroków, aby go osądzić.
- Dlaczego to się nie udało?
- Nie udało się? Nie, tego nikt nie chciał zrobić. Polska podzieliła się. Połowa uważała, że warto sądzić Jaruzelskiego i komunizm; druga połowa, że nie trzeba tego robić. To swego rodzaju psychologiczny kryzys. Rzecz w tym, że sowiecki system wciąga w swoją strukturę ogromną liczbę ludzi. Społeczeństwo jest związane z reżimem wspólnym przestępstwem. Oczywiście ta sytuacja jest wytworzona przez władze umyślnie. Krwawe braterstwo, moglibyśmy powiedzieć za Dostojewskim. To odróżnia system totalitarny od autorytarnego.
- Większość Czytelników "Super Expressu" odpowie panu: nikogo nie skrzywdziliśmy, żyliśmy swoim zwykłym życiem.
- "Zwykłym życiem" dobrze brzmi. Ale każdy człowiek żyjący w komunistycznym systemie - lepiej lub gorzej materialnie, z wyjątkiem więźniów - musiał codziennie iść na kompromisy z sumieniem. Ludzie nie mają więc o sobie z tamtych czasów nic dobrego do powiedzenia. Cieszą się, że one minęły, a teraz chcą się moralnie usprawiedliwić, że przeciwko nim nie protestowali. Dlaczego w byłym Związku Sowieckim dysydenci są niepopularni? Z prostego powodu: skoro istnieliśmy, upokarza to sumienia reszty. Bo skoro my mogliśmy się wyodrębnić ze współodpowiedzialnej masy, to dlaczego oni nie mogli i zamiast tego trwali w złu, choćby nawet wybierając wewnętrzną emigrację?
- W Polsce było trochę inaczej: komunizm nie zdążył przepłukać umysłów i sumień, dzięki czemu mogła powstać Solidarność. I ona też dawała poczucie przynależności do masy. Bez szczególnego bohaterstwa można więc było dokonać wyboru: wolność czy zniewolenie.
- Oczywiście, to był ogromny ruch. I był wyrazem nastrojów społecznych w całej strefie sowieckich wpływów - wszędzie ludzie czuli to samo. Ale tylko Polacy potrafili się tak zorganizować. To wasz wielki sukces.
- Zatem czemu ci wrogowie reżimu nie doczekali prawomocnego wyroku na Jaruzelskim?
- Bo dziesięć milionów to tylko część społeczeństwa. Czyli protestowało wielu, ale większość nie protestowała. I dziś nie chcą rozmyślać na ten temat - do czego mógłby skłaniać proces Jaruzelskiego - ponieważ ich tłumaczenia nie są wiarygodne. Bo co to znaczy: miałem dzieci. Inni też mieli dzieci.
- Wróćmy do stanu wojennego. Da się słyszeć głosy, że dokumenty świadczące o tym, że Związek Sowiecki nie planował interwencji są, delikatnie mówiąc, niewiarygodne...
- Dziesięć lat temu nikt nie kwestionował ich oryginalności. Więcej, sam Jaruzelski jej nie kwestionował. Mówimy o dokładnie tych samych dokumentach, które Jelcyn oficjalnie przekazał Wałęsie.
- Skoro stan wojenny nie był ratunkiem dla Polaków, to czym był?
- Tym, czym nazwano go już wówczas: samookupacją. Wyrządziła ona Polsce wielką szkodę ekonomiczną i demograficzną - przecież w jej następstwie olbrzymia liczba Polaków opuściła swój kraj na zawsze. Były też ofiary śmiertelne.
- Czyli przywódca WRON dla obrony swoich interesów zaryzykował interesem narodu?
- Właśnie tak było.
- Nie widać końca procesów sądowych. Co zatem zrobić z komunistyczną przeszłością?
- Trzeba ją przewartościować - zrozumieć, że istnienie tego systemu było możliwe dzięki każdemu, kto potrafił w nim żyć. Było to współuczestnictwem w złu. Z punktu widzenia religii był to grzech - rozumiem to nawet ja, człowiek niereligijny - a wszak większość z was to katolicy. Potrzebna jest ogólnonarodowa pokuta.
- W Polsce duża część narodu żąda aktu pokuty od innej, dużej części narodu.
- To niech pamięta, że przed Solidarnością też był komunizm i stawiał przed wyborami. Na samym jego początku istniało podziemie zbrojne, którego członkami też była mniejszość, a nie większość społeczeństwa. Jest więc o czym myśleć i za co się kajać. Tu już nie chodzi o karę, lecz o zrozumienie zła.
- Żeby nigdy więcej się nie powtórzyło...
- Przede wszystkim. Ale zobaczycie też, że wówczas zmieni się wasze nastawienie do komunistów, którzy cały czas garną się do polskiej polityki.
- Nie są już komunistami.
- Ale to, że ludzie wciąż na nich głosują i co jakiś czas wynoszą ich do władzy, jest najlepszym dowodem na to, że naród nie zrozumiał swojej winy.
Władimir Bukowski
Rosyjski dysydent, opozycjonista, pisarz, w ZSRR obrońca praw człowieka. Mieszka w Wielkiej Brytanii