„Super Express”: – W Parlamencie Europejskim ważny dzień, głosowanie w sprawie dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Dyrektywy, która uważana jest za próbę zwiększenia praw twórców w obliczu dominacji internetowych gigantów oraz portali, które grabią ich z ich własnej twórczości.
Jarosław Wałęsa: - To ważna dyrektywa, ale jeśli głosowanie odbędzie się w tym tygodniu, to niestety nie będę w stanie zagłosować. Moja córeczka przechodzi operację na otwartym sercu. I to jest z oczywistych powodów dla mnie najważniejsze, nie będzie mnie tego dnia w Strasburgu.
– To zrozumiałe. Ważny jest jednak także pański głos w dyskusji. Gdyby miał pan szansę głosować, to w jaki sposób by się pan zachował?
– Najprawdopodobniej głosowałbym za przyjęciem tej dyrektywy. Przed głosowaniami spotykamy się w ramach polskiej delegacji, przedyskutowujemy nasze stanowisko. I wiem, że głosy w tej sprawie są różne, ale ewentualna zmiana mojego punktu widzenia mogłaby mieć miejsce, gdyby na przykład zmieniona została treść samej dyrektywy. Generalnie sama dyrektywa jest jednak potrzebna. Popierałem ją wcześniej i nadal uważam, że to zmiana w dobrym kierunku.
– Kiedy powstawała nazywano ją „antyfacebookową”, choć oczywiście chodzi o to, że idzie po prostu wbrew interesom wielkich koncernów. Mają gigantyczne zyski, którymi nie dzielą się z twórcami treści, zostawiając dla nich niewielką część tego, co na nich zarabiają.
– Oczywiście, że tak. I powiem panu, że w zachowaniu tych koncernów dodatkowo oburza mnie jeszcze jedno. To niesamowite, ale rozpoczęły one olbrzymią kampanię, w ramach której usiłują wmówić ludziom, że to one są obrońcami wolności słowa i wolnego Internetu! Choć tak naprawdę jest wręcz odwrotnie. To te koncerny blokują rozwój twórczości i ograniczają zyski posiadaczy praw autorskich różnego typu. To jest niezwykłe, jak mocno włączyły się one w tę debatę. Jak bardzo zmanipulowały to, zakłamały czym jest ta dyrektywa. Mówiło się o tym, jakoby ta dyrektywa ograniczała wolność!
– W mediach i Internecie można spotkać wiele takich zarzutów o zamachu na wolność sieci. Wygląda na to, że w obliczu kampanii wyborczej, niezależnie od tego, że te strachy są wykreowane, wielu pańskich kolegów europosłów w te strachy wolało uwierzyć.
– Absolutnie nie będzie żadnego zamachu na wolność, ograniczenia wolności słowa. Rozpowszechnia się nawet takie manipulacje, że „nie będzie memów” itd. W całym sporze, chodzi tak naprawdę o to, by właśnie nie ograniczać praw indywidualnego użytkownika Internetu! By jego, takiego zwykłego człowieka przed komputerem to nie dotykało. Co więcej, kiedy już coś stworzy i to się spodoba, by mógł na tym godnie zarobić. I ta dyrektywa, wbrew nieprawdziwym opiniom na jej temat, nie jest „końcem Internetu”, ani ograniczeniem wolności Internautów. Wymiana treści między prywatnymi użytkownikami, wymiana niezarobkowa, będzie całkowicie legalna i możliwa.
– To co właściwie ta dyrektywa zmienia?
– Chodzi o uregulowanie spraw prawnych. O to, że te wielkie koncerny w tej chwili wykorzystują prawa autorskie i twórczość autorów, producentów filmowych i muzycznych, a także Internautów, nie płacąc żadnych honorariów, albo płacąc symbolicznie. Tymczasem twórcy za swoją pracę powinni otrzymywać godziwe wynagrodzenie, które im się po prostu należy. I tu jest kość niezgody – koncerny nie chcą dzielić się nawet częścią swoich zysków. I ta dyrektywa to porządkuje. Nie chodzi tutaj o żadną cenzurę.