„Super Express”: – Wyniki wyborów przyniosły słabszy rezultat Platformy i lepszy PiS. Obie partie według pierwszych exit polls dzieli 6 proc. Choć mówiono o rozłamie w PiS, o tym, że to musi PiS osłabić.
Jarosław Gugała: – I na razie skończyło się na jakimś sondażu z 4 proc. dla rozłamowców. Do takich tematów dorzuciłbym jeszcze ptasią i świńską grypę. To także były ulubione tematy mediów, ale niekoniecznie ludzi na ulicy. I z tym rozłamem w PiS jest podobnie. To raczej choroba mediów niż społeczeństwa.
– Kampania wyborcza była rozczarowująca?
– Nie. Była mniej więcej taka, jak poprzednie kampanie samorządowe. Poza wielkimi miastami odbywają się poza zainteresowaniem mediów ogólnopolskich, niemal zawsze są przeoczane. Paradoksalnie poziom zaangażowania obywateli w te wybory na szczeblu lokalnym jest jednak znacznie większy niż w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Stąd są realnie ważniejsze jako czynnik mobilizujący ludzi do działania na co dzień.
– Mamy obok siebie dwa społeczeństwa: aktywistów i resztę?
– W jakiejś mierze tak. Większość Polaków jest niestety bierna i jeżeli coś skłoni ich do wyjścia z domu i jakiegoś zaangażowania, to tylko awantura. Jak w wyborach prezydenckich czy parlamentarnych. Większość zajmuje się jednak głównie sobą, ma wszystko w nosie i daleko im do jakiejś wersji społeczeństwa obywatelskiego. Na szczęście to się powoli zmienia na lepsze.