- Schetyna nigdy nie rozmawiał z Napieralskim o wspólnej koalicji?
- Jako marszałek Sejmu z całą pewnością nie rozmawiał. Po pierwsze, nie miał do tego uprawnień, a po drugie, był takiej koalicji zdecydowanie przeciwny. W trakcie kampanii zgodziłem się na otwarte spotkanie z Tomaszem Kalitą, który był "jedynką" na krakowskiej liście SLD. Schetyna miał o to do mnie pretensje. Pytał, po co go tak "pompuję", skoro SLD może nie zdobyć w Krakowie nawet jednego mandatu.
- Koalicja z SLD to nadzieja na reformy. Z PSL - status quo. To linia podziału Tusk - Schetyna?
- Są faktycznie między nimi różnice dotyczące tempa i zakresu reform. Wszyscy jednak w PO zgodziliśmy się, że powinna zostać utrzymana obecna koalicja. Nie jest tajemnicą, że współpracuję ze Schetyną. Wyobraża pan sobie mnie w koalicji z Napieralskim?
- Jeśli alternatywą byłaby koalicja z Palikotem, to kto wie?
- Dla mnie to wybór między dżumą a cholerą. SLD jest integralnie lewicowe. Ich pomysły gospodarcze doprowadziłyby gospodarkę do katastrofy. Byłaby to koalicja pełna wojen światopoglądowych - o krzyż, aborcję, związki partnerskie. Po SLD można się spodziewać tylko złych rzeczy. PSL to koalicjant przewidywalny, z którym część reform da się przeprowadzić. Wszyscy liczyliśmy na odtworzenie koalicji.
- Przed wyborami mówiło się głównie o przyszłej koalicji PO-SLD.
- Była nam suflowana przez część warszawskich salonów i środowisk opiniotwórczych, z "Wyborczą" na czele. Nie znajdzie pan żadnej wypowiedzi - mojej czy Schetyny - która podważałaby wiarę w odtworzenie koalicji z ludowcami. Byliśmy przekonani, że PSL jest niedoszacowane w sondażach.
- Z tego, co mówi Giertych, jasno wynika, że Schetyna i Komorowski grają przeciw Tuskowi. To prawda?
- Prezydent nie jest członkiem PO i nie ingeruje w sprawy partii. Schetynę i mnie zbliża do prezydenta podejście do głębokich reform. Wielokrotnie jednak rozmawialiśmy poufnie w trójkę i ani razu nie było cienia wątpliwości, że jak PO wygra, premierem będzie Donald Tusk.
Jarosław Gowin
Polityk Platformy Obywatelskiej