Jarosław Flis

i

Autor: red Jarosław Flis

Jarosław Flis o spotkaniu ws. mowy nienawiści: Trzeba do sporu wprowadzić trochę spokoju

2019-01-25 8:34

Jest ogromna różnica między powiedzeniem „ja się z tobą zupełnie nie zgadzam”, a powiedzeniem „zdradzieckie mordy”. To tak jak w domu można powiedzieć komuś „mylisz się”, ale można też powiedzieć „co ty bredzisz, idioto”. A więc myślę, że jest tu pole manewru dla polityków – sporu się nie wyeliminuje, można spróbować wprowadzić do niego trochę kultury i spokoju. Na pewno jest o co zabiegać - mówi pof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.


„Super Express”: – Na dziś premier zaprosił do siebie przedstawicieli klubów parlamentarnych, by rozmawiać o pomysłach, które uchronią nas przed podobnymi tragediami jak śmierć Pawła Adamowicza. Czy takie spotkanie ma jakikolwiek sens?
Prof. Jarosław Flis: – Rozmawiać zawsze można i trzeba. Nawet, jeśli wydaje nam się, że sprawa jest beznadziejna. Zaproszenie polityków innych opcji na spotkanie jest ważnym gestem, sygnałem, że sprawa nie jest obojętna, że podejmowane są działania w tej dziedzinie. Takie ograniczenie konfliktu, którym część osób się żywi, jest oczywiście bardzo trudne. Ale wiadomo też, że każda rozmowa w małym gronie, bez widowni, pozwala przybliżyć stanowiska.
– Tak, ale część opozycji chce bojkotować rozmowy. Trudno też uwierzyć, że zwaśnione na co dzień strony nagle zapałają do siebie zaufaniem.
– Wiadomo, że takie kurtuazyjne spotkania to trochę teatr. A i liczba mniej lub bardziej szczerych apeli o spokój była w przeszłości spora. Wiemy, jak się to kończyło, więc trudno się dziwić, że do deklaracji, spotkań tego typu ludzie podchodzą z ostrożnością. Takie apele typu „chętnie bym się z tobą pogodził, podły draniu” raczej nie działają. Jednak nadzieja umiera ostatnia. Poza tym istotne znaczenie ma ostatni raport nad uprzedzeniami.

– Ku zaskoczeniu wielu osób większa jest nienawiść zwolenników anty-PiS do PiS niż odwrotnie. Ale co ten raport ma wspólnego ze spotkaniami w sprawie walki z przemocą w polityce?
– Z raportu wynika, że część obu elektoratów – PiS i anty-PiS – jest nastawiona do siebie bardzo wrogo i nie wyobraża sobie żadnego pojednania, ale jest też w obu elektoratach niemała grupa ludzi bez tak radykalnego podejścia. Dlatego politycy muszą się liczyć zarówno z tymi, którzy z zupełną nienawiścią patrzą na drugą stronę sporu politycznego, jak i z tymi, którzy patrzą z jakąś sympatią, zrozumieniem, chcą się pojednać. Widzą w przeciwnikach jedynie różnice i inne poglądy, a nie śmiertelne zagrożenie.
– A może ta cała dyskusja o mowie nienawiści nie ma sensu – przecież spór, nawet ostry, wpisany jest w demokrację?
– No tak. Ale jest jednak ogromna różnica między powiedzeniem „ja się z tobą zupełnie nie zgadzam”, a powiedzeniem „zdradzieckie mordy”. To tak jak w domu można powiedzieć komuś „mylisz się”, ale można też powiedzieć „co ty bredzisz, idioto”. A więc myślę, że jest tu pole manewru dla polityków – sporu się nie wyeliminuje, można spróbować wprowadzić do niego trochę kultury i spokoju. Na pewno jest o co zabiegać.