"Super Express": - Premier Tusk zapowiedział, że po dymisji Marka Sawickiego przejmuje nadzór nad Ministerstwem Rolnictwa. To wrogie przejęcie resortu, który uważacie za swój?
Jarosław Kalinowski: - Nie wiem, czy ktoś uświadomił pana premiera, że w obszarze rolnictwa jest wiele decyzji politycznych, które trzeba podjąć natychmiast, m.in. tu, w Brukseli. Kiedyś Donald Tusk chciał otworzyć biuro w Sejmie, żeby pilnować ofensywy ustawodawczej PO, a może teraz zechce przenieść się do Parlamentu Europejskiego. Myślę, że jednak potrzeba tu konstytucyjnego ministra.
- Szeryf w postaci premiera by się w ministerstwie nie przydał bardziej?
- Rozumiem, że należy twardo zareagować na nieprawidłowości, ale w resorcie rolnictwa potrzeba kogoś, kto się zna na rzeczy.
- Premier się nie zna?
- A co premier wie o rolnictwie?
- PSL jest zaskoczone decyzją premiera. Waldemar Pawlak przynajmniej na zdziwionego wyglądał?
- Nie wiem, jak wyglądały rozmowy w Warszawie, ale wiem, że ministerstwo nie może zostać nieobsadzone.
- W co gra Donald Tusk?
- To pan mówi o jakichś grach.
- Ale jesteście wzburzeni, że zabiera się wam zabawki?
- Martwi mnie bardziej reforma rolnictwa na arenie europejskiej i to, że nie ma kto się tym zająć.
- Donald Tusk pręży muskuły przed wewnętrzną frondą w partii? Jeśli potrafi okiełznać PSL, nie będzie miał problemu z takim Jarosławem Gowinem.
- Niech sobie pręży, ale niech nie przeciąga struny ze szkodą dla Polski.
- Ze szkodą także dla koalicji?
- Myślę, że koalicja będzie trwać.
- Premier Pawlak przypomniał, że wszyscy premierzy, którzy przejmowali zwierzchnictwo nad rolnictwem, źle kończyli. To ostrzeżenie?
- Nie wiem, ale gry wewnętrzne w kolacji nie służą polskiemu rolnictwu.
- Nadzór nad Ministerstwem Rolnictwa to próba uniknięcia przez premiera kompromitacji wobec Komisji Europejskiej? Ta żywo interesuje się, czy unijne pieniądze na rolnictwo nie stały się łupem w aferze taśmowej.
- Nie dziwię się, że KE się zainteresowała sprawą. Jeśli docierają informacje o nieprawidłowościach, Komisja będzie prowadziła kontrole. Jestem jednak spokojny o ich wyniki. Żadnej kompromitacji nie będzie.
- A może Tusk po tym, gdy dał Sawickiemu ogromną władzę, teraz próbuje ją odzyskać na rzecz PO. Kończą się dobre czasy dla PSL?
- Pan chyba żartuje. PSL ma 117 lat i to, czy wyjdziemy z koalicji, czy nie, nie oznacza końca ugrupowania.
- Może to nie koniec partii, ale wpływów w rolnictwie?
- Jak się wchodzi do rządu, to bierze się na siebie ogromną odpowiedzialność. Nie wiem, co pan nazywa wpływami.
- Że zmonopolizowaliście rolnictwo.
- Może pan sprawdzić, że każdy minister do podległych sobie spółek Skarbu Państwa kieruje swoich ludzi.
- To może inaczej - stracicie wpływ na obsadzanie tych stanowisk?
- Jeżeli koalicja będzie trwała, a resortem rolnictwa pokieruje osoba z PSL, nie wyobrażam sobie, żeby minister nie brał odpowiedzialności za osoby współpracujące z nim.
- Nie ma strachu w PSL, że wasze rodziny zostaną bez pracy i skończą się złote czasy nepotyzmu?
- Nie wiem, o czym pan mówi. Mój brat jest radcą prawnym w Zamojskich Zakładach Zbożowych. Ale czy powinien mieć zakaz pracy gdziekolwiek w administracji publicznej, ponieważ jest moim bratem?
- A brat Eugeniusza Kłopotka i syn Stanisława Żelichowskiego w spółce Elewarr.
- Każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno i zobaczyć, czy ktoś jest merytorycznie przygotowany do danego stanowiska i został wybrany w konkursie.
Jarosław Kalinowski
Europoseł PSL