Jarosław Gugała: Prezes PiS na dywaniku

2011-09-03 4:00

Dwie konkurencyjne debaty wyborcze ocenia Jarosław Gugała, szef "Wydarzeń" Polsatu: Nie chodziło jednak o to, czy Kaczyński przyjdzie do nas, czy do konkurencji, czy przyjdzie przed, czy po Tusku. Ważne, by w debacie publicznej uczestniczyli najważniejsi politycy, którzy decydują o losach tego kraju. Zwłaszcza przed wyborami musimy poznać ich poglądy na najistotniejsze kwestie: polityki pieniężnej i funkcjonowania naszej gospodarki, procesów gospodarczych, które zachodzą dziś na świecie...

„Super Express”: – Kto wpadł na pomysł zorganizowania debaty z Jarosławem Kaczyńskim? Jego sztab? A może telewizje Polsat i TVP dogadały się przeciwko TVN?

Jarosław Gugała: – Myśmy od razu przystąpili do pertraktacji z PiS, gdy tylko Tusk oświadczył, że jest gotowy na debatę i zaprasza każdego chętnego. Kaczyński zrezygnował, choć jego sztab długo się zastanawiał. Pojawił się za to w studiu premier Tusk z wicepremierem Pawlakiem. Starałem się ich jakoś przyprzeć do muru, ale trudno było o spięcie, bo zabrakło przedstawicieli opozycji. Politycy PiS obiecali jednak, że przyjdą na debatę, tylko w innym terminie.

– I słowa dotrzymali.

– Tak. Nie chodziło jednak o to, czy Kaczyński przyjdzie do nas, czy do konkurencji, czy przyjdzie przed, czy po Tusku. Ważne, by w debacie publicznej uczestniczyli najważniejsi politycy, którzy decydują o losach tego kraju. Zwłaszcza przed wyborami musimy poznać ich poglądy na najistotniejsze kwestie: polityki pieniężnej i funkcjonowania naszej gospodarki, procesów gospodarczych, które zachodzą dziś na świecie...

– Kaczyński już tyle razy o tym mówił... Co mógł jeszcze dodać?

– Każdy z polityków zawsze coś na te tematy mówił. Ale sytuacja się zmienia, można ich dopytywać o nowe szczegóły. To, czy przyjdzie w zielonym garniturze i bez krawata, to sprawy marginalne. Niestety, za sprawą mediów to na nich się coraz bardziej skupiamy. Tak jest najłatwiej – zamiast sięgać głębiej, do meritum.

– Kaczyński jednak już na wstępie miał dużo wygodniej. Wiedział, że nie czeka go prawdziwa debata z politykami, ale spotkanie z dziennikarzami, na którym będzie mówił, co chce.

– Wygodniej? Wręcz przeciwnie. W tym przypadku rolę politycznych przeciwników przejmują dziennikarze. Myślę, że jestem w stanie przycisnąć danego polityka do muru nie gorzej niż wielu jego oponentów z innych partii. My, dziennikarze, mamy też tę przewagę nad nimi, że reprezentujemy całą opinię publiczną. Politycy tylko swoich wyborców. Możemy więc sobie pozwolić na więcej, np. na zadawanie im trudniejszych pytań bez wystawiania się na zarzut hipokryzji. W przypadku takiej debaty nie jestem z politykiem na równych prawach – to on jest u mnie na dywaniku.

– Wystąpienie Kaczyńskiego „przykryło” debatę w TVN?

– Jako widz w takiej sytuacji bez chwili wahania wybrałbym Kaczyńskiego. Przywódca opozycji i potencjalny premier siłą rzeczy musi poruszyć dużo więcej spraw i powiedzieć coś ciekawego. Zresztą prezes PiS dużo rzadziej niż inni pojawia się w tego typu sytuacjach i naturalnie wzbudza większe zainteresowanie. Myślę, że ludzi bardziej ciekawi tak kontrowersyjna postać jak on niż debata na temat służby zdrowia.

Jarosław Gugała

Szef "Wydarzeń" w Polsacie