"Super Express": - Jaki będzie przyszły rok? Kto będzie miał największy wpływ na życie Polaków?
Jarosław Gugała: - 2014 to rok wyborów europejskich. To będzie pierwsza po kilku latach próba sił partii. Przy ogólnym zmęczeniu ludzi polityką PiS, ze względu na swój żelazny elektorat, może liczyć, że odniesie na tle innych jakiś sukces.
- Czyli to Jarosław Kaczyński będzie rozdawał karty?
- W tej sprawie tak. Ale Kaczyński ma problem, bo z samym żelaznym elektoratem nigdy nie zdobędzie władzy, a odwołując się tylko do tego elektoratu, nigdy nie będzie w stanie zawiązać żadnej koalicji. Będzie więc musiał balansować i prowadzić podwójny dyskurs, bo będzie chciał zagospodarować zarówno prosocjalny elektorat rozczarowanej lewicy, jak i zdecydowaną, ostrą prawicę. Ale ta prawica ma też innych liderów, takich jak np. Antoni Macierewicz. Kaczyński tylko do pewnego momentu może tolerować wzrost ich popularności w samym PiS, nie może sobie pozwolić na cięcie po skrzydłach, ale i nie może pozwolić, żeby ogon zaczął machać psem. To będzie dla niego trudne. Lecz zaletą żelaznego elektoratu jest to, że można mu kłamać w żywe oczy, a on i tak pójdzie zagłosować.
- Ale przecież to Donald Tusk będzie nadal rządził.
- Oczywiście, to premier będzie grał główną rolę w przyszłym roku. To będzie dla niego rok i dobry, i zły. Dobry, bo kończy się kryzys, i będziemy to zaczynali odczuwać. Wiele inwestycji zostanie oddanych. To widać już w tym roku. W ciągu ostatnich dwóch tygodni oddano do użytku prawie 200 km kluczowych odcinków różnych ważnych dróg. To będzie stanowiło silną amunicję dla Donalda Tuska. Pamiętajmy jednak, że z drugiej strony każde uchybienie w tych inwestycjach będzie dla ludzi powodem, by się buntować przeciw władzy. Tusk, oczyszczając szeregi PO, pokazał, że jest liderem, ale niektórzy odebrali to jako dowód, że jest bezwględny i zły. Niemniej w Polsce istnieje zapotrzebowanie na silnych liderów. Z tego korzystał Kaczyński, ale jeśli Tusk będzie potrafił to pokazywać, skorzysta i on.
- Ktoś poza nimi?
- Raczej nie pojawi się żadna nowa gwiazda na firmamencie. Lewica nie potrafi się zjednoczyć i sama się wyniszcza. SLD Leszka Millera i Twój Ruch Palikota nie będą w stanie niczego wspólnego zaprezentować i obie stracą. Próba odbudowania lewicy z wykorzystaniem autorytetu Aleksandra Kwaśniewskiego też się nie powiodła.
- Europa Plus z Kwaśniewskim, Palikotem i Siwcem się nie podniesie? Nie będzie nawet próbować?
- Ludzie już w nią nie wierzą. Widzą, że tu nie ma siły i woli. Wielką zagadką jest PSL. Jeśli w wyborach uda się im uzyskać dobry wynik, to będzie znaczyło, że również oni mają stałą grupę wyborców, którzy na nich będą głosować.
- Pozycja prezesa PSL Janusza Piechocińskiego jest bezpieczna?
- O tyle, że nikt w PSL nie ma ochoty na zdecydowanego lidera z twardą ręką. Tam jest zbyt wiele różnych frakcji. Piechociński jest bardzo dobrym liderem właśnie z tego powodu: nie narzuca własnej woli, nikogo nie niszczy, nie marginalizuje, pozwala funkcjonować tym frakcjom. Ale jeśli PSL poniesie klęskę w wyborach do PE, to pierwszym odpowiedzialnym za nią będzie właśnie lider.
Jarosław Gugała
Szef "Wydarzeń" w Polsacie