Jarosław Gowin

i

Autor: archiwum se.pl Jeden z polityków PO przyznał nam jednak, że to nie choroba była powodem nieobecności Gowina na Radzie Krajowej. - Gowin liczy się z tym, że prędzej czy później Tusk go utrąci. Wtedy lider konserwatystów policzy szable na górze i w terenie i powalczy z Tuskiem oraz Schetyną o przywództwo. A na sobotnim posiedzeniu go nie było, bo nie chciał brać udziału w rozgrywce między Tuskiem i Schetyną - mówi nam polityk PO.

Jarosław Gowin: Radość z mojej dymisji jest przedwczesna

2013-05-02 9:00

Premier musi udowodnić, że nadal scala PO - mówi Jarosław Gowin

"Super Express": - To nie była dymisja za poglądy - ogłosił premier Tusk. Za co zatem został pan zdymisjonowany?

Jarosław Gowin: - Sukcesów miałem sporo. Donald Tusk ma jednak rację, mówiąc, że nie chodziło o poglądy, jeżeli rozumieć przez to np. in vitro czy małżeństwa homoseksualne. Prawdziwą przyczyną były różnice co do rozumienia polityki i sensu działania rządu. W zbyt wielu sprawach nasze stanowiska się różniły. I od dłuższego czasu chyba obaj mieliśmy świadomość, że kres mojej obecności w rządzie jest bliski.

- Jak dziś rozumie politykę premier Tusk?

- Odwołuje się do tej metafory ciepłej wody w kranie, czyli spokojnego administrowania bez podejmowania trudnych decyzji. To taktyka dobra na czas dobrobytu, a nie kryzysu. A ten zagląda już do portfeli Polaków. Potrzeba nam determinacji i odwagi. Mnie jej nie brakowało.

- Nie jest tak, że dla premiera polityka stała się już tylko grą na utrzymanie władzy? Walką o wizerunek lewicowo-centrowo-prawicowej partii dla wszystkich?

- Rozstawać się należy z klasą. Nie chcę więc oceniać premiera. Wiem tylko, że jałowa byłaby polityka polegająca na symulowaniu rozwiązań i zapowiadaniu po raz sto sześćdziesiąty, że jakiś problem się rozwiąże.

- Nie chce oceniać pan premiera, ale inni głośno go krytykują. Prof. Leszek Balcerowicz, obserwując rekonstrukcję rządu, stwierdził, że Donald Tusk traktuje ludzi jak pionki.

- Ja na pewno nie pozwolę nikomu traktować się jak pionek. Mam wrażenie, że po tym, co wydarzyło się ostatnio, nikt już nie będzie takiej próby podejmował.

- Beata Sawicka, choć wzięła łapówkę, jest niewinna, a wielu posłów Platformy broni jej jako ofiary kuszonej przez CBA. Jarosław Gowin odwołany z rządu i wielu posłów PO mówi, że to bardzo dobrze. Znamienne zestawienie pokazujące, czym jest dziś Platforma?

- Niezręcznie mi to komentować. Powiem tyle, że zrobiłem co w mojej mocy, żeby porozbijać różne układy i naprawić to, co po 1989 r. udało się nam najgorzej, czyli wymiar sprawiedliwości. Bez rewolucyjnych zmian w tej dziedzinie gospodarka nie będzie się rozwijała, a wielu ludzi przeżywać będzie dramaty. Te wypowiedzi o posłance Sawickiej ocierają się zaś o rozgrzeszanie ewidentnego zła.

- Pół roku temu mówił pan, że warszawskie salony najchętniej wypchnęłyby pana z rządu, PO i polityki w ogóle. Dopięły swego?

- Myślę, że od kilku dni w paru salonach strzelają korki od szampana. Ich radość jest jednak przedwczesna. Moja dymisja to tylko jedna z wielu bitew. Będą następne.

- Może Platformy, którą pan współtworzył, po prostu już nie ma? Może PO stała się już partią tych elit i salonów, które są panu niechętne, a premier odszedł od tamtych poglądów bardzo daleko?

- Bez wątpienia Donald Tusk jest politykiem bardzo pragmatycznym. To do pewnego stopnia jest zaletą. Pragmatyzm nie powinien jednak posuwać się za daleko. Nie może być tak, że nie liczy się już to, co się robi, a ważne jest tylko trwanie przy władzy. Moim celem jest walka o to, żeby PO wróciła do swoich korzeni. By stała się partią odważnych zmian w gospodarce, wspierającą, a nie rzucającą kłody pod nogi samorządom.

- I dość konserwatywną?

- W sprawach obyczajowych powinniśmy pozostać partią zdrowego rozsądku i tradycji.

- Premier Donald Tusk mówił, że wasza rozmowa na temat dymisji była "spokojna jak na okoliczności". Z kuluarów wiadomo, że tak spokojnie nie było i powiedzieliście sobie kilka mocnych słów.

- Powiedzieliśmy sobie kilka słów prawdy, ale zrobiliśmy to spokojnie. Myślę, że każdy z nas przygotowywał się na tę rozmowę od kilku miesięcy.

- Od ilu miesięcy?

- Co najmniej od głosowania nad związkami partnerskimi w Sejmie spodziewałem się, że formuła naszej współpracy w rządzie wyczerpie się przy pierwszej okazji.

- Wspominał pan już o możliwości walki o stanowisko prezydenta Krakowa.

- Myślę o tym. Chciałem startować w 2010 r. i choć z sondaży wynikało, że mam największe szanse, nie otrzymałem partyjnej nominacji. Jeden z liderów PO powiedział mi poufnie: "Wiesz, po co nam drugi Dutkiewicz?", a więc polityk niezależny.

- Teraz wszystkim pana wrogom w PO ten pomysł się spodoba. Wreszcie pozbędą się pana z Warszawy i Sejmu.

- Niczego nie przesądzam. Jeżeli PO będzie miała dobrego kandydata na prezydenta w Krakowie, to z radością włączę się w jego kampanię. Nie lekceważyłbym jednak wagi urzędu prezydenta dużego miasta.

- Podobno do chwili pańskiej konferencji nie był pewien, czy nie wyjdzie pan z PO na czele jakiejś grupy. Ilu posłów ma premierowi za złe pańską dymisję?

- Trudno powiedzieć, ale wśród szeregowych członków mam na pewno więcej zwolenników niż w aparacie partyjnym. Chodzę własnymi ścieżkami, nie bojąc się mówić tego, co myślę. Trudno więc, żeby aparat partyjny mnie lubił. Mam jednak w Sejmie wielu oddanych przyjaciół.

- PO ma wybierać przewodniczącego w głosowaniu wszystkich członków.

- To znakomity pomysł. Może dzięki temu odzyskamy tego ducha obywatelskiego, którego mamy w nazwie, a trochę zatraciliśmy w działaniu. Donald Tusk jest faworytem tych wyborów, ale dobrze byłoby, żeby niezależnie od mojej decyzji miał kontrkandydata.

- Pańskim następcą będzie Marek Biernacki, osoba o poglądach zbliżonych do pańskich.

- Nawet bardziej konserwatywnych niż moje.

- Tak, "Gazeta Wyborcza" i Ruch Palikota przypominają już jego zbrodnie. Był Człowiekiem Roku "Gazety Polskiej", głosował za zaostrzeniem aborcji, przeciwko związkom partnerskim. Jego nominacja pokazuje obawę premiera, że mógłby stracić skrzydło konserwatywne?

- Premier wie, że bez skrzydła konserwatywnego PO nie ma szans w wyborach. To ciekawe, że im więcej różnic między mną a Donaldem Tuskiem, tym bardziej konserwatywny staje się rząd. Jacek Cichocki, Bartłomiej Sienkiewicz, a teraz Marek Biernacki. Nawet jeżeli wywołuje to spekulacje, że premier stara się odizolować mnie od środowiska konserwatystów, to cieszę się, że ludzie o mocnych przekonaniach pojawiają się w rządzie.

- Konserwatystą jest też Jacek Rostowski. I pańscy przeciwnicy w PO podkreślają, że wszyscy oni potrafią sobie ułożyć stosunki z Tuskiem, chowając polityczny temperament do kieszeni.

- Minister z definicji jest politykiem i ten temperament nie jest niczym złym. Wbrew temu, co twierdzi część mediów, tematem związków partnerskich nie zająłem się sam z siebie, ale na polecenie Donalda Tuska! Znał moje poglądy i myślę, że nie liczył na to, że schowam je do kieszeni.

- Może pana podpuścił, by awantura odwracała uwagę od innych spraw?

- Nie mam takiego wrażenia. Raczej nie docenił mojej determinacji, by realizować to, co dla mnie słuszne.

- Po dymisji dodał pan, że uważa Donalda Tuska za polityka wybitnego. Zanim to premiera podbuduje, przypomnę, że za wybitnego uważa pan też Jarosława Kaczyńskiego.

- Jarosław Kaczyński też jest politykiem wybitnym. Nie jest przypadkiem, że obydwaj w ostatniej dekadzie wygrywali wszystko. Cenię każdego z nich, ale sam chcę iść własną drogą. Tworzyć inny styl uprawiania polityki, mniej konfliktowy i rzeczowy. Wodzowski styl na dłuższą metę degeneruje każdą partię.

- Może Platforma pod rządami Tuska jest już zdegenerowana?

- Będę walczył o to, żeby wirus wodzostwa w PO się nie rozprzestrzeniał.

- Prof. Antoni Dudek zasugerował, że teraz nie powinien pan dać się wypchnąć z PO i Sejmu, ale poczekać, aż Tusk i Schetyna wezmą się za łby, by potem wejść na pobojowisko.

- (śmiech) Bierne czekanie nie odpowiada mojemu temperamentowi. Już od przyszłego tygodnia zaangażuję się w prace Sejmu. I mam swój plan, ale ujawnię go za jakiś czas.

- Kiedyś mówił pan, że Donald Tusk jest jedynym politykiem, który może być liderem PO, gdyż jako jedyny scala partię. Pańska dymisja świadczy o tym, że tak jest nadal?

- Premier będzie musiał udowodnić, że nadal scala Platformę.