"Super Express": - Podobno Gazociąg Północny niemiecko-rosyjskiego konsorcjum Nord Stream zablokuje możliwość rozwoju gazoportu w Świnoujściu. Wszystkie te setki milionów złotych pójdą w błoto?
Janusz Steinhoff: - To niepokojące. Utrudnianie rozwoju portu w Świnoujściu może wpisywać się w układ konkurencyjny z portami niemieckimi. I nie do przyjęcia jest tłumaczenie strony niemieckiej, że sprawę załatwi się w terminie późniejszym, gdy pojawi się problem z przepustowością obu torów. To tak, jakbyśmy budowali autostradę z mostem o zbyt małym udźwigu. I ktoś tłumaczyłby, że lepszy most pojawi się, gdy pojawią się cięższe ciężarówki. Takie rzeczy planuje się przecież z dużym wyprzedzeniem. Nie widzę powodów, które by uzasadniały niechęć zarządu Nord Stream do zastosowania technologii, która w żaden sposób nie utrudniałaby dostępu do Świnoujścia.
- Kto jest temu winien?
- To porażka polskiej administracji. Polska powinna zdecydowanie od początku prostestować przeciwko projektowi Nord Stream, a tego nie robiła. Od razu, gdy trafił na listę inwestycji popieranych przez Unię Europejską. Przede wszystkim obwiniam jednak administrację niemiecką. Niemcy traktują polskie postulaty niepoważnie. Mogli i powinni wymusić na konsorcjum Nord Stream, by to zakopało obie nitki na odpowiednią głębokość. Niemcy jako kraj Unii powinni eliminować wszystkie przyczyny ewentualnych konfliktów z Polską w tej materii.
- Polscy politycy przecież protestowali, choć niezbyt skutecznie...
- Nord Stream od początku wzbudzał emocje. Pamiętamy wypowiedź ministra Sikorskiego porównującego ten projekt z paktem Ribbentrop-Mołotow. Pojawiły się zastrzeżenia, że ta wypowiedź była za ostra... Zarząd Portów Morskich Szczecin i Świnoujście zaskarżył też zgodę niemieckiej administracji na takie ułożenie rur gazociągu. Tyle że problem powinien stanąć z całą ostrością na szczeblu najwyższym. Powinna odbyć się rozmowa premiera Tuska z kanclerz Merkel. Nie może być tak, że w konkurencji między portami nie jest uwzględniany interes naszego kraju. Konkluzja porozumienia w tej sprawie powinna być jednoznaczna i przekazana opinii publicznej.
- Można wskazać polityków, którzy w tej sprawie zawiedli?
- To wynika niestety z niewystarczającego profesjonalizmu średnich kadr administracji państwowej. Niekończące się zmiany kadrowe i pauperyzacja zdecydowanie nie służą profesjonalizmowi. Bardzo często spóźniamy się i przegrywamy różne projekty. Mamy problem z pamięcią dyplomatyczną. Nie ma ciągłości strategii postępowania. Debatujemy na tematy zupełnie nieistotne. Natomiast tam, gdzie trzeba bardzo ostro wystąpić, skoncentrować wszystkie środki, tam odpuszczamy. To wielki błąd.
- Wróćmy do Gazociągu Północnego. To był bardziej projekt polityczny niż ekonomiczny?
- I polityczny, i ekonomiczny. Ekonomiczny, bo każdy duży eksporter nośników energii chce mieć istotny udział w rynku, kształtować ceny. Dlatego zbudowano Gazociąg Północny, chociaż był czterokrotnie droższy niż alternatywny, lądowy kierunek przez Polskę i Białoruś. Co więcej, Polska nigdy nie stwarzała problemów z tranzytem. Za to zapłacą konsumenci gazu. Ponadto nie podlega on prawu UE. Wszystkie gazociągi przebiegające przez jej terytorium w ramach tzw. trzeciego pakietu energetycznego podlegają tym regulacjom, o zasadzie dostępu itd., a ten nie! Jest to projekt polityczny, bo niemiecko-rosyjski gazociąg ogranicza możliwości polskiego portu. Wpłyną do nas mniejsze statki, a więc ceny płacone przez nas będą wyższe. A gazoport miał być częścią polityki bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Janusz Steinhoff
Były minister gospodarki w rządzie J. Buzka