Polityk miał zdaniem śledczych popełnić przestępstwo skarbowe, uchylając się od zapłacenia podatku. Z tytułu zbycia udziałów miał osiągnąć dochód aż 5,5 mln zł, zaś podatek wyniósł ok. miliona – podaje RMF. I właśnie od obowiązku zapłaty tego podatku Janusz P. miał się nie wywiązać. Tymczasem jak stanowi prawo, narażenie państwowej kasy na uszczuplenie z tytułu uchylania się od opodatkowania, „podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności, albo obu tym karom łącznie”.
Polityk od początku nie przyznaje się do winy. Jego wyjaśnień prokuratura miała jednak nie uznać.
- Informuję, że sprawa, o której piszą media, dotyczy okresu podatkowego z lat 2005-2010. Był to powszechnie znany fakt, gdyż byłem Posłem RP. Sprawa zakończyła się w 2015 roku domiarem podatku dochodowego w wysokości 2,2 mln zł, który został zapłacony. Tyle w temacie – pisał rok temu, gdy śledztwo się toczyło.
P. przed chwilą zabrał głos w sprawie.