Janusz Maksymiuk: Lepper od lat bał się o życie

2011-09-07 4:00

Andrzej nieraz widział, że ktoś go śledzi, obserwuje. Dwa lata temu w dziwnych okolicznościach odpadło koło od samochodu, którym jechał

"Super Express": - Po śmierci Andrzeja Leppera Samoobrona upada. Zamiast dogorywać na politycznym rynku, nie lepiej rozwiązać partię?

Janusz Maksymiuk: - Polacy ciągle się nami interesują. Przychodzą e-maile, listy z kondolencjami, kolejne osoby chcą się do nas zapisać. Ludzie twierdzą, że jeśli Samoobrona nie wejdzie do Sejmu, to sprawa śmierci Andrzeja Leppera zostanie zamieciona pod dywan. Polacy mają dość tych dwóch facetów, którzy praktycznie bawią się Polską. Jarosław Kaczyński jak oszalały dokłada do pieca, mówiąc o zdrajcach, dzieląc społeczeństwo. A Donald Tusk oszukuje ludzi, mówiąc, że jest dobrze. A nie jest dobrze. Trzeba mówić ludziom prawdę.

- Ale Samoobrona nie wejdzie do Sejmu. Zarejestrowaliście niewiele komitetów!

- Po śmierci Andrzeja mieliśmy niewiele czasu na zbieranie podpisów. Nie miał kto tego organizować. Zarejestrowaliśmy listy tylko w kilku okręgach. Trochę mało. Na pewno nie dostaniemy się do Sejmu. Ale nie damy zapomnieć o sobie. Gdybyśmy nie podjęli próby tej politycznej walki o parlament, to byśmy byli oskarżani, że sprzedaliśmy Andrzeja Leppera i Samoobronę. Zdajemy sobie sprawę, że bez Andrzeja Leppera będzie ciężko.

- Jest możliwa Samoobrona bez Andrzeja Leppera?

- Samoobrona jest możliwa, ale nigdy już taka sama nie będzie. Takiego przywódcy nie znajdziemy. Andrzej Lepper będzie dla nas drogowskazem, latarnią, będzie naszym mentorem. Mamy jego wystąpienia, program.

- I w tych kilku okręgach idziecie do wyborów z jego nazwiskiem. Zarejestrowaliście się jako Nasz Dom - Samoobrona Andrzeja Leppera.

- Taką partię zarejestrował osobiście Andrzej Lepper. Konkurencja zaczęła rejestrować Samoobronę z różnymi, bardzo egzotycznymi dodatkami. Ludzie się pytali, która jest Leppera. I dlatego tak zdecydowaliśmy. Oczywiście w trakcie kampanii będziemy powoływali się na Andrzeja Leppera.

- W kampanię będzie zaangażowana rodzina Leppera?

- Rodzina została bardzo mocno dotknięta i nie będzie się angażowała. Nie wykorzystujemy rodziny. Muszą przeżyć śmierć w spokoju i we własnym gronie. Oczywiście w trakcie kampanii będziemy powoływać się na słowa Leppera, jego plany i pokazywać ludziom, że jesteśmy gwarantem jego polityki.

- Sam Andrzej Lepper nie miał dość polityki? W ostatnich latach był mało widoczny.

- Dotknęły nas prowokacje związane czy z aferą gruntową, czy z aferą sądu piotrkowskiego, bo ja nie będę tego nazywał seksaferą, bo seksafery nie było. Sąd nie uwzględnił w procesie choćby alibi oskarżonego. Te afery zrobiły swoje. Ale Andrzej Lepper się nie wycofał. Przecież kandydował na prezydenta, założył komitet wyborczy do Parlamentu Europejskiego, w wyborach samorządowych. Był w polityce, ale nie na pierwszych stronach gazet. Chciał jeszcze walczyć.

- Bał się o życie? Film, który ujawnił "Super Express" jest dowodem na to, że Lepper coś przeczuwał?

- Bał się o swoje życie od kilku lat. Nieraz widział, że ktoś go śledzi, obserwuje. Dwa lata temu w dziwnych okolicznościach odpadło koło od samochodu, którym jechał. Według mnie on nie popełnił samobójstwa. Prokuratura musi to dokładnie wyjaśnić!

- To pan jest naturalnym spadkobiercą Samoobrony po Andrzeju Lepperze.

- Nie jestem żadnym spadkobiercą. Mieliśmy radę krajową, wybraliśmy dziewięcioosobowe prezydium i ustalone jest, że podejmujemy decyzje kolegialnie. W ciągu kilku miesięcy zorganizujemy kongres i wybierzemy przewodniczącego.

Janusz Maksymiuk

Polityk Samoobrony