A teraz wyobraźmy sobie, że rabuś włamuje mi się do samochodu, wybija szybę, rozwala panel i kradnie radio. Sprzedał je za 100 zł - a narobił szkody na 600. Otóż ja od 40 lat twierdzę, że ONI okradają obecnie Polskę (i Europę...) w ten drugi sposób: kradną za 100 - a strat powodują za 500.
Rabują nakładając i ściągając podatki - kradną po cichu: sprzedając benzynę kosztującą 1,70 za 5 zł. Co poniektóry Polak nawet nie wie, że gdy zapłacił 300 zł, to został okradziony na 200.
ONI uważają, że głupich sobie znaleźli. Namawiają ludzi, by nałożyli podatek na piekarza. Ludzie ochoczo się godzą: niech ten bogacz zapłaci! Piekarz podnosi cenę chleba - bo co ma robić? Dokładać nie będzie... I ten frajer, który głosował za podwyżką podatków, ten podatek płaci.
Chcemy nadal być frajerami? Producent NIGDY nie płaci podatku - ZAWSZE płaci go klient! Piekarz zresztą też traci - bo po wyższej cenie sprzeda mniej chleba. A najwięcej straci ten, kogo już nie będzie stać na chleb. Czyli biedny. Bo zanim gruby schudnie, biednego nogami do przodu na desce wynoszą...
Okazuje się jednak, że jest jeszcze gorzej! Czytam w (lewicowym!) "Przeglądzie" artykuł p. Krzysztofa Pileckiego "Bogaci nie płac[z]ą". Pan redaktor jest za podwyższaniem podatków. Ale w swojej naiwności przytacza druzgocący argument przeciwko podwyżkom. Omawia mianowicie skutki zniesienia najwyższej stawki podatku - 40 proc. (Tak nawiasem: zniosła go nie "liberalna" PO, lecz "socjalny" PiS - którym PO tak nas straszy!). I pisze: "Mimo większej o ok. 40 mld zł - w porównaniu do 2008 roku - kwoty do opodatkowania wpływy z PIT za 2009 r. były niższe o 5,5 mld zł".
Co to znaczy? Znaczy, że w wyniku obniżki podatku wzbogaciliśmy się o 40 mld zł. Proszę porównać: z Unii dostajemy (wielkie mecyje...) ok. 10 mld zł - a wystarczyła drobna obniżka podatków, byśmy wzbogacili się o 40 mld! W jaki sposób? Bardzo prosto: gdy obniżyli podatek dochodowy, to Kowalski wymurował dom sąsiadowi - a sąsiad, nie bojąc się wysokiego podatku, zrobił dla Kowalskiego meble. Przy wyższym podatku obydwaj, zamiast się bogacić, siedzieliby przed telewizorami - bo kogo stać na opłacenie reżymowi takiego haraczu?!
I teraz ten redaktorek by chciał, byśmy byli o 40 mld biedniejsi, byleby ONI mogli mieć w budżecie 5,5 mld - by je rozkradać, marnować lub po swojemu nas uszczęśliwiać. Np. bezpłatnymi lekcjami homoseksualizmu w szkołach. Czyli aby zrabować nam złotówkę, ONI gotowi są zniszczyć nam ponad 7 złotych! Tymczasem gdyby podatek dochodowy w ogóle znieść, to stalibyśmy się bogatsi nie o 40, lecz o 250 miliardów! Sami. Z własnej pracy. Bez żadnych dotacji. Niech nam tylko Unia nie przeszkadza!