W piątek do pałacyku MSZ przy ul. Foksal w Warszawie minister spraw zagranicznych zaprosił nowo wybranych europosłów. Był początek spotkania. Politycy dopiero się schodzili. Na salę wszedł Michał Boni i powiedział "dzień dobry" Januszowi Korwin-Mikkemu, który stał w pobliżu. Wtedy lider Nowej Prawicy ruszył do ataku. - Uderzył mnie w twarz. Jest jakaś granica! - relacjonuje zdenerwowany były minister administracji i cyfryzacji.
O co poszło? Według lidera NP Boni w 1992 roku nazwał go idiotą i oszołomem za to, że Mikke zgłosił projekt chwały lustracyjnej. Ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz przygotował listę polityków i urzędników, którzy byli współpracownikami służb PRL. Znalazł się na niej m.in. Boni, który wówczas temu zaprzeczył, ale w 2007 r. przyznał, że jednak podpisał zobowiązanie do współpracy.
- Musiałem się zachować zgodnie z kodeksem honorowym. Nie pozwolę, by ktoś mnie tak obrażał. Dlatego, gdy gnida weszła na salę i powiedziała "dzień dobry", odpowiedziałem, że nie mówi się "dzień dobry" tylko "przepraszam" i spoliczkowałem go - mówi "SE" Korwin-Mikke. - Gnida musiała dostać po pysku i tyle. Żałuję, że nie naplułem mu w twarz. Nie użyłem siły fizycznej, to był akt symboliczny - przekonuje europoseł.
Świadkami zdarzenia było kilkanaście osób. - MSZ złoży doniesienie do prokuratury w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej pana Michała Boniego - zapowiada Marcin Wojciechowski (39 l.), rzecznik MSZ.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail