Trochę mnie to ubodło - bo konserwatywni liberałowie narodowych socjalistów nie znoszą. Ale - trudno. Zareaguję, pomyślałem, po obejrzeniu.
Redaktor TVN usiłował wymusić na mnie przyznanie się do jakiejś winy - co mnie mocno zirytowało, bo do żadnej winy się nie poczuwam. Nic - nagrali - wychodzimy. I oto po drodze spotkałem Jana Filipa Libickiego - najwyraźniej jadącego na wózku na takie samo nagranie (dlaczego nie nagrali dyskusji??). P. Libicki na mój widok rozpromienił się, przyjaźnie wyciągnął rękę - a ja pomyślałem: Ależ obłudnik! Publicznie nazwał mnie faszystą - a teraz udaje przyjaciela! Podania ręki odmówiłem, nazwałem Go łajdakiem, dodałem, że traktuję Go jak pełnosprawnego, bo inwalidzie tak bym nie powiedział - i wyszedłem.
Po czym obejrzałem ten program. Okazało się, że mój informator - to znaczy: dezinformator - pomylił senatora Libickiego z - też siedzącym na wózku inwalidzkim - Markiem Plurą (PO, Katowice).
P. Plurę, oczywiście, natychmiast pozwałem do sądu - podobnie jak kilka innych osób - ale co z p. Libickim? Zadzwoniłem do TVN, wyjaśniłem sytuację, otrzymałem telefon p. Senatora - cóż, kiedy On nie odbiera telefonów, nie przyjmuje wiadomości głosowych - a na wysłany SMS z przeprosinami nie odpowiedział. Może też nie czyta...
Myślałem, że wyjechał za granicę - ale w sieci pojawiła się Jego skarga, że Go obraziłem. Bo to prawda. Obraziłem - i to najzupełniej bezpodstawnie. Sumituję się pokornie, przepraszam najuniżeniej - to wszystko przez głupie nieporozumienie...
Panie Senatorze! Niech Pan przeczyta ten SMS!!