Janusz Korwin-Mikke: Niech decydują ludzie!

2014-09-30 4:00

Janusz Korwin-Mikke komentuje decyzję o zamknięciu kina Femina.

Przepraszam, że zawracam Państwu głowę problemem, który dotyczy tylko Warszawy - jednak jest to problem charakterystyczny. Otóż jest w Warszawie kino Femina. Za młodu bardzo lubiłem tam chodzić. Od dzisiaj już go nie ma. Na tym miejscu ma powstać jakaś Biedronka, Żabka czy inny chrabąszczyk.

Decyzja w tej sprawie została ogłoszona parę miesięcy temu. I od paru miesięcy trwają protesty okolicznych mieszkańców, którzy chcieliby, by Femina nadal istniała. Władza warszawska nie ugięła się przed protestami. Budynek kina sprzedała, nowy właściciel urządzi w nim ten supermarket. Czyli dziennikarze mogą już pisać: "Władza po raz kolejny zlekceważyła wolę warszawiaków".

Istotnie: jestem przekonany, że gdyby zrobić głosowanie, zdecydowana Większość opowiedziałaby się za utrzymaniem kina. I, oczywiście, władze stołecznego miasta Warszawy powinny spełnić wolę ludzi. Ale nie wolę tej "Większości"! Dziwne? To proszę czytać dalej.

Gdyby kino Femina było komuś naprawdę potrzebne, to ludzie by do niego walili drzwiami i oknami, kino dawałoby ogromny dochód - i właściciel ani by pomyślał o zarżnięciu kury znoszącej złote jajka. Każdy może sobie mówić, że kocha kino Femina i chciałby, by ono istniało. I oddać na to swój głos. Oddanie głosu nic nie kosztuje... Ale czy kupuje on bilety do tego kina? Nie!

Natomiast absolutnie pewien jestem, że nowy właściciel budynku, zanim zdecydował, że uruchomi w nim supermarket, starannie porobił badania marketingowe. Sprawdził - z wielką pieczołowitością - czy ludzie do tego sklepu rzeczywiście będą przychodzić. Czyli: czy jest on im potrzebny. I to jest prawdziwa wola ludzi. Poparta pieniędzmi płaconymi w kasie. Jestem absolutnie przekonany, że DZIENNIE będzie do tego sklepu przychodziło więcej ludzi niż do Feminy przez cały miesiąc. I najprawdopodobniej wydawało tam więcej pieniędzy niż na bilet. Czyli Biedronka potrzebna jest ludziom 30 razy bardziej niż kino.

Problem w tym, że ludzie pytają o opinię tych, co chodzili do kina - natomiast nie pytają o opinię tych, co chcą kupować w Biedronce. Bo tych drugich JESZCZE NIE MA! Oni pojawią się dopiero po otwarciu Biedronki! Ale czy z tego powodu należy ich głos lekceważyć? Podejmowanie decyzji demokratycznie kończy się zawsze decyzją jakiegoś urzędnika. Popartą (lub nie...) przez jakąś dziwną Większość.

Jeśli natomiast nie decyduje głosowanie, jeśli nie decydują urzędnicy - tylko działa Rynek - to wtedy uwzględniane są prawdziwe potrzeby ludzi. Ludzie nawet wstydzą się powiedzieć, że wolą prozaiczną Biedronkę od przybytku Sztuki, jakim jest kino. Ale wolą. I ten kapitalista robi badania marketingowe, by poznać PRAWDZIWE chęci ludzi. Nie dlatego, że ich kocha - tylko dlatego, że chce zarobić. I Niewidzialna Ręka Wolnego Rynku w cudowny sposób powoduje, że i on zarabia - i ludzie mają to, co chcą. Tu: chleb powszedni z Biedronki - a nie to, czego chce garstka pięknoduchów. I co popierają zazwyczaj urzędnicy...

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail