Ludzie naiwnie wierzą, że podniesienie górnej granicy kary spowoduje odstraszenie pedofilów. Bezskutecznie pisałem, że zacna (tfu!) Większość nie zna się na niczym i spowoduje rzecz straszną:
po podwyższeniu górnej granicy kary za pedofilię pedofilowi zacznie się opłacać mordowanie dzieci. Pozostawienie dziecka żywym – to zostawienie żywego świadka, który w dodatku może wskazać przestępcę. Natomiast kara za morderstwo jest niższa niż za pedofilię... Wybór jest więc jasny.
I tego wyboru dokonał pedofil z Mrowin. Zamordował 10-letnią Kristinę – bo to się opłacało.
Winni tego mordu są posłowie PiS, którzy absurdalnie zawyżyli karę za pedofilię – i, niestety, (tfu!) Większość, która głośno domagała się podniesienia kar za pedofilię. A także dziennikarze, którzy robili niezłe pieniądze za teksty pedofilii – podżegając opinię publiczną. Dziennikarze popierający dowolną osobę, która oskarża o pedofilię... po dwudziestu latach! Zwłaszcza – ale nie tylko – gdy oskarżenie dotyczy księdza.
Pamiętam jakiegoś (tfu!) „geja” z Warszawy, który oskarżył o pedofilię ks. Henryka Gulbinowicza, wtedy arcybiskupa wrocławskiego. Oczywiście nie miał żadnych dowodów – a powiedział tylko, że arcybiskup odwiedził go w sypialni, wsadził mu rękę pod kołdrę, chwycił na moment za to, co tam było – i spytał, czy nikt mu tego nie robił. Po czym wyszedł.
Czy arcybiskup robił to z lubieżności – czy też w cokolwiek niekonwencjonalny sposób sprawdzał, czy wśród kleryków nie szerzy się homoseksualizm – tego nie wiemy. Co szokuje, to język. Dziennikarz napisał – słowo daję: „Oprawca wsadził mu rękę pod kołdrę”. „Oprawca”!
Emocje są złymi doradcami. Prawo muszą stanowić ludzie kierujący się racjonalnymi przesłankami, doświadczeniem i logiką – a nie (tfu!) Większość podjudzona przez dziennikarskie szuje. Bo potem powstają takie potworki prawne, jak niedawna ustawa o pedofilii.
Ale przede wszystkim musimy za morderstwo przywrócić karę śmierci!