Janusz Korwin-Mikke

i

Autor: Piotr Grzybowski

Janusz Korwin-Mikke komentuje: Broniarz do kicia – Zalewska na bruk!

2019-04-08 16:01

Moja żona już tydzień temu zauważyła, że postępowanie „rządu” uruchomiło spiralę roszczeń: zasiłki (500+, XIII emerytura itp.), to nowe podatki, to wzrost cen i nowe grupy zawodowe żądają podwyżek dla rekompensaty. NB. ciekawe, kto będzie po nauczycielach? Przed wyborami rządy są dziwnie łagodne...pisze w swoim najnowszym felietonie dla SE Janusz Korwin-Mikke.

W 1981 roku kontrolerzy powietrzni (bardzo dobrze płatni faceci!) ogłosili strajk – sądząc, że są niezastąpieni. Mieli pecha: trafili na śp. Ronalda Reagana. Ten wprowadził na lotniska kontrolerów wojskowych, strajkujących co do sztuki zwolnił, a kierownictwo wpakował do więzień. I dokładnie to samo trzeba obecnie zrobić z tow. Sławomirem Broniarzem i Jego ferajną. A co z nauczycielami?

Moja żona już tydzień temu zauważyła, że postępowanie „rządu” uruchomiło spiralę roszczeń: zasiłki (500+, XIII emerytura itp.), to nowe podatki, to wzrost cen i nowe grupy zawodowe żądają podwyżek dla rekompensaty. NB. ciekawe, kto będzie po nauczycielach? Przed wyborami rządy są dziwnie łagodne...

Zanim zajmę się nauczycielami, przypomnę, że szkoły nie są po to, by nauczyciele mieli posady, ani po to, by politycy z Ministerstwa Edukacji Narodowej mogli na dzieciach eksperymentować. Szkoły są dla uczniów – a raczej: dla ich rodziców. I tu uwaga: w normalnym kraju (dziś mało jest takich!) za szkołę płacą rodzice – i rodzice decydują, czego uczą się ich dzieci. Gdybyśmy zapomnieli o urzędnikach-pedofilach (przecież kochają dzieci, no nie?) i przyjęli, że o szkole decyduje ten, kto za nią płaci… to okazałoby się, że o moich dzieciach decyduje: stara panna z Mławy, czworo dziewiętnastolatków z Warszawy, trzech impotentów i dwóch pacjentów Tworek (tak: w domach wariatów też są urny wyborcze!!!). A nie my z żoną!!!

To właśnie jest d***kracja! „Wszystkie dzieci są NASZE”. Czyli: nie należą już do rodziców...

Co robić, by przywrócić normalność? To, co zrobiło już (przy wściekłym oporze związków zawodowych nauczycieli!) kilkanaście hrabstw w USA. Wprowadzić „bon edukacyjny”, by każdego było stać na dobrą szkołę; czyli: wszystkie pieniądze na oświatę podzielić na dzieci, i wręczyć rodzicom czeki, którymi co miesiąc płaciliby wybranej szkole. I zlikwidować reżymowe szkolnictwo (z MEN, kuratoriami, inspektoratami, wydziałami oświaty itp. itd.).

Od razu okazałoby się, że szkolnictwo potaniało o 30 proc. A szkoły musiałyby uczyć tego, co chcą rodzice – tak samo jak restauracje muszą karmić dzieci tym, co chcą rodzice. A przy okazji zarobki nauczycieli (nie wszystkich: złych nauczycieli – nie!) ruszyłyby ostro w górę.