Tak bardzo pragnęli, by to p. Wałęsa wygrał, że "widzieli", że rozniósł go na obie łopatki.
Jestem przekonany, że zwolennicy PiS są głęboko przekonani, że p. Andrzej Duda rozniósł w proch i w pył JE Bronisława Komorowskiego. Ja jednak widziałem kundelka ze złośliwym wyrazem pyszczka miotającego się u nogawek europejskiego męża stanu.
Owszem: dwa czy trzy razy p. Dudzie udało się wyprowadzić celny cios - i raz nawet zrobił on pewne wrażenie na przeciwniku. Jednak cały czas Bronisław Komorowski miał postawę pewnego siebie światowca (szczerze pisząc: nie podejrzewałem, że to potrafi, gratulacje!) - a p. Duda był... był tym, kim jest: trzeciorzędnym politykiem wyciągniętym jak królik z rękawa Jarosława Kaczyńskiego.
Czy to znaczy, że polecę głosować na Bronisława Komorowskiego?
Oczywiście, że nie. Przecież po zwycięstwie p. Dudy Polską rządzić będzie nie p. Duda, tylko Jarosław Kaczyński, doskonały taktyk polityczny. Więc to, jak w debacie wypadł p. Duda, jest bez najmniejszego znaczenia.
Prawdę powiedziawszy, głównym kryterium przy głosowaniu powinno być: jeśliby wybory parlamentarne wygrała PO, to trzeba by głosować na p. Dudę; jeśli wygrałby PiS, trzeba by głosować na Bronisława Komorowskiego.
Bo PO i PiS to dwa gangi niewiele się od siebie różniące. Jedni rwą kasę w wielkich aferach - drudzy przysysają się do jakichś posad państwowych, do SKOK-ów czy czego tam jeszcze. Doskonale pamiętam, że gdy wyszły na jaw afery w Locie (znów trzeba było miliard dopłacić...), to Jarosław Kaczyński był przeciwko prywatyzacji tego nielota. Bo myśli, że wygra wybory - więc On też chce się do tego źródełka przyssać!
Obecnie afery w PO są tak wielkie, bo prezydent jest z tej samej opcji. Gdyby prezydent był z PiS-u, musieliby kraść mniej i dyskretniej.
Tyle że nie wiemy, kto wygra. Jednak to rozumowanie działa i w druga stronę. Jeśli te wybory wygra p. Duda - to za żadną cholerę nie wolno w wyborach do Senatu i Sejmu zagłosować na PiS! A jeśli wygra Bronisław Komorowski - to w żadnym przypadku nie wolno zagłosować na Platformę (o ile będzie jeszcze istniała, oczywiście - bo bezpieka, która ją założyła, ma już jej dość...).
I to byłoby tyle z podręcznika polityki.