Jewhen Kopatko: Janukowycz nie wydał rozkazów strzelania do protestujących

2014-02-22 3:00

Socjolog związany z prezydentem Ukrainy usiłuje tłumaczyć, że konflikt na Majdanie wywołała ekstremistyczna opozycja, która zaatakowała strzegącą porządku milicję

"Super Express": - Oczy świata zwrócone są na Ukrainę. W czwartek doszło tam do hekatomby, milicja zastrzeliła ponad sto osób...

Jewhen Kopatko: - Tych czynów dopuścili się ludzie, którzy według wszystkich międzynarodowych standardów są ekstremistami. Przy czym działają za aprobatą państw zachodnich. I będąc tu, na Ukrainie, trudno uznać, że reprezentują całe społeczeństwo. Choć patrząc przez cały dzień na Majdan, tak właśnie można pomyśleć. Tymczasem są miliony Ukraińców, którzy starają się pracować dla swojego kraju. I problem Ukrainy polega dziś na tym, że większość mieszkańców zachodnich obwodów popiera cele i metody protestujących na Majdanie, a większość mieszkańców wschodnich obwodów ich nie popiera.

- Trudno jednak, żeby oczy świata zwracały uwagę na "normalność", gdy na Majdanie rozgrywają się takie sceny. Na to demokratyczny świat spokojnie patrzeć nie może.

- Ma pan rację. Takiej tragedii nie było w całej historii niepodległej Ukrainy. To już jest wojna domowa. Przy czym władza nic do tego nie ma.

- Jak to?!

- Niech pan sobie uzna, że jest dobra albo, że jest zła. Ważne, że jest legitymistyczna. Czyli większość naszego skłóconego społeczeństwa wybrała właśnie ją. I ta władza jest kadencyjna. Ona powinna prowadzić dialog z opozycją, ale tego nie robi. Zresztą nie tylko prezydent i rząd nie kontrolują Majdanu, ale też opozycja go nie kontroluje. Bo Majdan to zbiór różnych grup interesu. Każda ciągnie w swoją stronę. Wśród nich również nacjonaliści sformowani w grupy paramilitarne. Wyznawane przez nich idee - dobrze znane Polakom, bo nie macie kłopotów z pamięcią historyczną - oraz stosowane przez nich metody nie mają nic wspólnego z demokracją i wartościami europejskimi.

- A co ma wspólnego z demokracją i wartościami europejskimi strzelanie przez umundurowane formacje państwowe do obywateli tego państwa?

- To nie władze inspirowały te wydarzenia.

- To może demonstranci sami krzyczeli: hej, ludzie w ukraińskich mundurach, celujcie nam w głowy i w serca i, śmiało, pociągajcie za spust!

- Proszę zrozumieć, że ci ludzie w ukraińskich mundurach jako pierwsi zaczęli płonąć jak świece podpalani przez rzucane w nich koktajle Mołotowa.

- Pan przedstawia błędną sekwencję wydarzeń. Pierwsi - od strzałów Berkutu - ginęli demonstranci. Użycie snajperów to już nie jest strzelanie w obronie własnej. No chyba że w obronie własnej pozycji i wpływów. To prezydent musiał wydać rozkaz strzelania.

- W toku zwarcia - właściwie w toku bitwy - to już nie prezydent wydaje bezpośrednie rozkazy.

- Potem Janukowycz, gdyby chciał, mógł powstrzymać rozlew krwi.

- Nie chcę osądzać ani władzy, ani opozycji. To już jest pole działania grup, którym zależy na eskalacji przemocy. Ale w wojnach domowych nie ma zwycięzców. Gdyby w Polsce ktoś napadał na policję, to nie sądzę, aby odpowiedź była delikatna. A przecież nie mówimy o kuksańcach - bardzo wielu milicjantów zginęło. Ukraińcy zabijają się między sobą. Ja już wiem, że ten konflikt bardzo szkodzi władzy. I bardzo szkodzi wielu przedstawicielom opozycji, bo gdy zaczęli ginąć ludzie, okazało się, że nikt z nich nie potrafi tego zahamować. Czyli nie mają poparcia. W tej scenerii wyjątkowe rozgoryczenie wywołuje u mnie reakcja władz Polski.

Zobacz: Janukowycz ogłasza wcześniejsze wybory! Komisja Europejska nie potwierdza, a Majdan nie wierzy

- Czyli?

- Wyobraźmy sobie, że w Warszawie na centralnym placu demonstruje opozycja i dołączają do niej oficjele z Ukrainy, deklarując, że ich popierają. Wydaje mi się to nie do pomyślenia. A przez Majdan teraz i za pomarańczowej rewolucji przewinął się cały garnitur waszych najważniejszych polityków. I uważacie, że to w porządku. Ale analogiczna sytuacja nie przeszłaby ani w Warszawie, ani w Paryżu, ani w Brukseli, ani w Waszyngtonie - ani nigdzie indziej.

- Rosji też nie jest wszystko jedno, co się u was dzieje.

- Rosji nie jest wszystko jedno, ale rosyjscy politycy nie wiecują na naszym terytorium. Za to działają konkretnie - udzielili nam pożyczki i odsunęli widmo kryzysu ekonomicznego. A są jakieś konkretne działania ze strony Zachodu? Poza wtrącaniem się w nasze sprawy nie widzę takich działań. Zachód po prostu ogłosił, kto w naszym kraju jest dobry, a kto zły. Tymczasem Janukowycz po kilku latach rządów ma około 20 proc. poparcia. Tyle nie mają ani Kliczko, ani Tiahnybok, ani Jaceniuk. Owszem, w drugiej turze wyborów - gdyby cała opozycja poszła głosować na wspólnego kandydata - Janukowycz by przegrał. Stąd na opozycji spoczywa wielka odpowiedzialność, aby się konsolidować, opanowywać emocje i szukać kompromisu z władzą. Tak, abyśmy rozwiązywali problemy na sali posiedzeń parlamentu, a nie na ulicach. Bo tłum nie kieruje się rozumem.

- Prezydenta opuszcza coraz więcej polityków z Partii Regionów...

- Zawsze w momencie próby ujawniają się jednostki słabe.

- Czy możliwe jest, że na Ukrainie po linii mentalności, używanego języka i sympatii politycznych zarysuje się granica de facto dwóch nowych państw?

- Niestety, ten proces już się rozpoczął. Chociaż teraz po innej linii. Po linii nienawiści.