"Super Express": - Dlaczego pani zdaniem raport komisji Millera zostanie przyjęty z "gigantycznym rozczarowaniem"?
Janina Paradowska: - Opinia publiczna nie oczekuje kolejnych szczegółów technicznych, których nie rozumie. Ludzie chcą głów, a przede wszystkim dwóch wytypowanych przez media: ministrów Tomasza Arabskiego i Bogdana Klicha. Tymczasem to jest raport techniczny, który nie wskazuje nazwisk. Ludzi będzie ewentualnie interesowało, ile winy zrzucimy na Rosjan. Czy ta wina została "sprawiedliwie" podzielona.
- Pani zdaniem to nie jest błąd, że tych nazwisk nie będzie?
- Nie, gdyż to raport techniczny. Odnosi się do procedur, struktur, sprawności maszyny. Gdzie tam mają być nazwiska? To byłby nawet skandal, gdyby eksperci orzekali o odpowiedzialności politycznej. W społeczeństwie każdy ma już swoją wizję tej katastrofy i żadne publikacje pewnie tego nie zmienią. Nawet jeżeli premier chciałby to tak rozegrać i wskazać kogoś winnego. Dymisje byłyby na miejscu tuż po katastrofie, a nie trzy miesiące przed wyborami!
- Nie ma pani wrażenia, że premier Tusk sam dawał sygnały, że tych winnych wskaże? Wystawienie ministra Klicha do Senatu, a nie do Sejmu komentowano w ten sposób...
- Zgadzam się, że były takie sygnały. Poszukiwanie kozłów ofiarnych jest normalne i premier chcąc wygrać wybory, próbuje wybadać nastroje. Nie wiem jednak, czy minister Klich chciał kandydować do Sejmu. W krakowskiej PO dzieją się tak dziwaczne rzeczy... W raporcie Millera kluczowa będzie nie treść, ale reakcja mediów i opozycji.
- Można założyć, że nie będzie owacyjna.
- Może się zacząć narzekanie, że Klich i Arabski nie są wskazani, że komisja nie sprostała... Proszę też zwrócić uwagę, że kolejne zamieszanie wprowadza Najwyższa Izba Kontroli. Pojawiają się przecieki. Szybko prostowane, żyją jednak własnym życiem. Pojawia się informacja, że za organizację wizyt prezydenta odpowiedzialny był minister Arabski. To jakieś kuriozum! Od lat wiadomo, że za wizyty prezydenta odpowiada Kancelaria Prezydenta!
- Nie zakłada pani zadowolenia z publikacji raportu?
- Zależy od tego, jak prezentacja raportu będzie wyglądała. Jeżeli będzie tak nieprzygotowana jak reakcja na raport MAK, to będzie klęska komisji Millera. Odpowiednio przygotowani mogą jednak trafić do części opinii publicznej. Pamiętajmy, że oprócz tego wszystkiego będzie jeszcze ten protokół, który komisja Millera musi przekazać MON. Może on zawierać pewne szczegóły dotyczące zaleceń pokontrolnych. Nastąpi jakiś wysyp dokumentów, w których nikt nie będzie się orientował.
- Stwierdziła pani zdecydowanie, że "winni tej katastrofy już nie żyją". Nie za daleko idące słowa przed końcem śledztwa?
- A dlaczego? Zdecydowana większość już nie żyje. W świetle tego co już wiemy, samolot nie powinien był wystartować. Załoga popełniła wiele błędów. Szkolenie pilotów było marne. Jednoznacznych opinii jest już tyle, że tylko poseł Macierewicz może mówić o obezwładnieniu samolotu jako powodzie katastrofy. Oczywiście to cały łańcuch przyczyn. Organizatorem wylotu była jednak Kancelaria Prezydenta. Większość tych urzędników nie żyje. Dowódca lotnictwa nie żyje. Piloci nie żyją. Czego pan chce więcej?
- Zapewne tak jak większość wskazania winnych wśród żyjących.
- Nie wykluczam takiego wskazania. Opinia publiczna nie czeka jednak na głowy, wskazane przez Prokuraturę Wojskową. Chce polityków.
- Spotkałem się z opinią, że PO gra raportem pod kampanię wyborczą. Chodzi o sposób, w jaki raport ujawnia bądź opóźnia jego publikację.
- Nie wydaje mi się. Atmosferę podkręca PiS, poseł Macierewicza. No i media, dla których to jest łatwy temat.
- A nie ma pani wrażenia, że PO może zależeć, żeby PiS zajmował się tylko katastrofą smoleńską? Stąd tłumaczenia o opóźnieniach związanych z tłumaczeniem, niezrozumiałe poślizgi...
- PiS nie trzeba do tego zachęcać. Sami tego chcą, bo ich patron jest męczennikiem tej sprawy. Rozmawiałam wielokrotnie z ministrem Millerem tak o trudnościach w pracy komisji, jak i trudnościach z tłumaczeniem i nie widzę powodów do takich sugestii. Nie przeceniałabym też wyborczego znaczenia tego raportu. Będzie tak jak mówiłam techniczny i może być tak, że już za kilka dni przestanie być tematem. Dużo bardziej istotne pod tym względem mogą się okazać informacje NIK, prokuratury i dopiero mówienie o winnych zdominuje kampanię.
Janina Paradowska
Publicystka tygodnika "Polityka"