"Super Express": - Prowadząca program śniadaniowy w telewizji publicznej Marzena Rogalska została zawieszona, bo wzięła udział w reklamie. Natomiast występujący w tejże telewizji Tomasz Lis, który swoje ciało i słowo sprzedał specom od reklamy promującym kilka produktów, nie poniósł żadnych konsekwencji...
Janina Jankowska: - Obydwoje rozmawiają z zaproszonymi gośćmi - to oznacza, że mają wpływ opiniotwórczy. Reklamujących dziennikarzy powinno się wypalać żelazem. Jest to bowiem psucie zawodu poprzez odbieranie mu wiarygodności. Zadaniem pani Rogalskiej i pana Lisa jest przecież możliwie bezstronne zapoznawanie widzów z wydarzeniami i koncepcjami, a nie zapewnianie zysku producentom napojów czy sprzedawcom parówek. Nie można wypełniać tych dwóch ról. Dlatego pani Rogalska słusznie została ukarana. Pana Lisa nie ukarano, co stanowi niesprawiedliwą niekonsekwencję. Ale po prostu, jak się okazuje po raz kolejny, Tomasz Lis jest nie do ruszenia.
- TVP tłumaczy to w ten sposób, że Marzena Rogalska jest ich etatowym pracownikiem, a Tomasz Lis jest osobą z zewnątrz - wpada do studia, siada w fotelu, prowadzi program i wraca do innych spraw.
- To jest kompromitujące tłumaczenie - prymitywne biurokratyczne podejście. Przecież to, w jakim systemie zatrudniony jest pracownik, nie ma wpływu na sprawy etyczne. Ważne jest, że jedna i druga osoba zapełnia antenę i jest twarzą telewizji. Co za znaczenie, czy w ramach umowy śmieciowej, etatu, pół etatu czy ćwierć etatu? To wstyd, że się uciekli do takiego argumentu.
Janina Jankowska
Dzienniarka, opozycjonistka w czasach PRL