Łączyła ich bardzo silna więź, którą brutalnie przerwała katastrofa prezydenckiego samolotu. Jadwiga Gosiewska od 6 lat nie może wyprzeć z pamięci tragicznych wydarzeń tego dnia. - Obwiniam się. A może coś źle zrobiłam, a może powinnam mieć jakieś przeczucie, może powinnam być w tym dniu z nim, to nic by się nie stało. Różne straszne głosy chodzą mi po głowie - mówi łamiącym się głosem. Pani Jadwiga nie ukrywa, że strasznie cierpi po utracie ukochanego syna. Tego bólu czas nie uleczył. Wciąż doskwierający smutek jest nie do zniesienia. - Jest coraz gorzej, z każdym rokiem coraz bardziej mi go brak. W moim sercu wciąż powiększa się pustka - mówi zrozpaczona. - Czasem łapię się na tym, że odruchowo myślę: ciekawe, co by na to Przemek powiedział, ciekawe, jaką ma opinię, że do niego zadzwonię - dodaje. Jadwiga Gosiewska wierzy jednak, że syn nie opuścił jej na dobre. Matczyna miłość jest wszak potężniejsza niż śmierć. - Wiem, że on jest ze mną. Jak nie mogę sobie z czymś dać rady, to proszę go w modlitwie: "Przemuś, pomóż". I pomaga... - kończy pani Jadwiga.
ZOBACZ: Katastrofa Smoleńska. Przyczyny. Wyniki śledztwa. Kontrowersje