"Super Express": - Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży Sejmu RP zwróciła się z prośbą do ministra edukacji narodowej o przedstawienie informacji w sprawie nadzoru nad nauczaniem przedmiotu religii przez duchownych, księży, katechetów oraz informacji na temat zgłaszanych w szkołach zdarzeń dotyczących zachowań mających charakter molestowania seksualnego czy pedofilii. Jak pan ocenia tę inicjatywę?
Jan Wróbel: - Węszę w tym kolejny etap wojny z Kościołem katolickim. Prowadzi się ją dla zyskania poklasku tłumów w sposób demagogiczny i trącący o paranoję.
- Jak na razie - jeśli spojrzymy na statystyki - tłumy w Polsce są za Kościołem, a nie przeciwko niemu. Natomiast, zgodzi się pan, problem pedofilii to poważna sprawa...
- Jaki problem? Nie znam danych, które by wskazywały, że w polskich szkołach występuje znaczący problem pedofilii. Polska szkoła, owszem, ma problemy - i to sporo - ale pedofilia to problem zmyślony, zwyczajne medialne bicie piany.
- Tylko gdzie szukać pedofilii, jeśli nie w ośrodkach wychowawczych, tzn. w miejscach, gdzie mamy dzieci oraz dorosłych?
- Ale prowadzić kontrole należy nie dlatego, że teraz mamy akcję "Pedofil", lecz dlatego, że w zdrowym środowisku trzeba baczyć na wszystkie możliwe patologie.
- Czyli jednak dał się pan przekonać.
- Nie. Bowiem najgłupszym sposobem tzw. pomagania polskiej oświacie jest wyjmowanie z obszernego spektrum zagadnień jednego z nich i budowanie wokół niego atmosfery potępieńczej histerii. Jak pan to sobie wyobraża? Czy dyrektorzy szkół mają robić ankietę - która oczywiście byłaby szalenie szczera, bo każdy pedofil zakreśli odpowiednie pole, przyznając, że "tak, czasami zachowuję się w stosunku do uczniów nieodpowiednio" - i te ankiety zostaną wrzucone do komputera, a dzięki uzyskanym wynikom minister będzie mógł powiedzieć np., że w 0,7 proc. polskich placówek dochodzi do zachowań pedofilskich? To absurd. Ta akcja - choć ładnie wygląda na zewnątrz - będzie pozbawiona pozytywnych skutków.
- Sugeruje pan, że skutki będą negatywne?
- Zmuszając szkoły i wychowawców do zajęcia się jednym, narzuconym z góry problemem, odbierze się im czas i energię do zajmowania się pozostałymi problemami. Wychowanie - przy czym każde wychowanie, czy to domowe, czy instytucjonalne, szkolne - można porównać do gry dużej orkiestry. Jest w niej wiele instrumentów i żaden nie powinien być szczególnie faworyzowany.
Jan Wróbel
Dyrektor I Społecznego LO w Warszawie