"Super Express": - W wywiadzie dla "Wprost" Krzysztof Piesiewicz zapowiada, że chce ubiegać się o kolejną kadencję w Senacie. Jak pan to ocenia?
Jan Rulewski: - Dziś panuje zgodna opinia, że Krzysztof Piesiewicz nie jest najlepiej przygotowany do kampanii wyborczej. PO uznała sprawę za niezakończoną i wątpliwą, dlatego raczej trudno spodziewać się, że zyska jej wsparcie. Politycznie jest to więc ryzykowny pomysł.
- Ale wystartować w wyborach powinien?
- Uważam, że demokracja jest dla wszystkich, nie tylko dla partii i jeżeli senator Piesiewicz uzna, że chce wystartować, to ma do tego prawo. Stawia to wyborców w trudnej sytuacji, gdyż nie znają szczegółów sprawy, ale zakładam, że Piesiewicz wziął pod uwagę fakt, iż jego proces z szantażystami zakończy się dla niego pomyślnie i zostanie uznany za ofiarę. A jak wiemy, wyborcy litują się nad ofiarami.
- Pytanie, jak Polacy ocenią sprawę, gdyż mamy sytuację, w której senator próbował ukryć skandal, przez długi czas płacąc szantażystom. Czy takie zachowanie jest godne senatora?
- Nie, dlatego podzielam pesymizm pańskiego pytania. Od początku całej sprawy uważałem, że powinien wystąpić z otwartą przyłbicą i to w momencie, kiedy była ona jeszcze gorąca. Jednak to wyborcom powinniśmy pozostawić ocenę, czy jego działalność publiczna równoważy to naganne zachowanie i próbę zamiecenia całej historii pod dywan. Moim zdaniem jednak wynik jego startu w wyborach jest wątpliwy.
- Mogą pojawić się też głosy, że celując w kolejną kadencję, Krzysztof Piesiewicz dalej chce korzystać z immunitetu parlamentarnego, aby blokować możliwość wszczęcia przez prokuraturę śledztwa ws. posiadania kokainy i nakłaniania do jej zażycia.
- Przyznam, że zarzut ulegania szantażystom jest dalece mniej poważny niż podejrzenia o zażywanie kokainy. Senator Piesiewicz miał szansę wyjaśnienia wszystkich wątpliwości wokół tej sprawy. Szkoda, że przez dwa lata mu się to nie udało. Sam Krzysztof Piesiewicz chciał się zrzec immunitetu i było to najlepsze rozwiązanie, ale ostatecznie tego nie zrobił. Pozostali senatorowie też uznali, że go nie uchylą. Wygrali w ten sposób bitwę, ale przegrali wojnę o życiorys Piesiewicza.
Jan Rulewski
Senator PO