"Super Express": - Jak ocenia pan wyrok bezwzględnego więzienia dla szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego?
Jan Rulewski: - Nie znamy dokładnego uzasadnienia wyroku. Ogólnie sędzia mówił, że w przypadku afery gruntowej nie było podstaw do prowokacji. Osobiście jestem zdania, że prowokacje powinny być przeprowadzane, stanowią skuteczną formę walki z korupcją. Rzeczywisty jej poziom w Polsce jest nawet wyższy niż ten rysowany przez międzynarodowe organizacje antykorupcyjne. A w rankingach wypadamy bardzo źle. Stąd też wszelkie próby walki z korupcją należy docenić. W przypadku CBA nieprawidłowości mogły mieć miejsce. Jednak surowość kary - trzy lata bezwzględnego więzienia - jest zaskakująca. Szczególnie że nawet prokurator żądał zaledwie kary w zawieszeniu.
- Wcześniej sądy przyznawały rację Mariuszowi Kamińskiemu. Teraz zapada nieprawomocny, ale bardzo surowy wyrok. Wiceprezes największej partii opozycyjnej zostaje skazany w trakcie trwającej kampanii wyborczej. Wierzy pan w przypadek?
- Jako szef senackiej Komisji Praworządności i Praw Człowieka powstrzymam się od komentarza w tej sprawie. Jestem zwolennikiem niezawisłości sądów. Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek wyrok był wydawany w zależności od kalendarza wyborczego. Gdyby patrzeć w ten sposób, żaden termin nie byłby dobry do przeprowadzania postępowania sądowego.
- Mariusz Kamiński działał, podobnie jak pan, w antykomunistycznej opozycji. W latach 90. był liderem Ligi Republikańskiej, która domagała się ukarania winnych komunistycznych zbrodni. Czy nie odczuwa pan żalu, że zbrodniarz Czesław Kiszczak dostał wyrok w zawieszeniu, a opozycjonista z PRL dostaje wyrok bezwzględnego więzienia?
- Faktycznie, w tej sytuacji sympatia jest po stronie Mariusza Kamińskiego. Jego chlubna przeszłość w demokratycznej opozycji, nieposzlakowana opinia, niekaralność - powinny być okolicznością łagodzącą.
- W sprawie afery gruntowej CBA podjęło akcję wobec polityków koalicji rządzącej. W efekcie doprowadziło do upadku własnego rządu. Trudno mówić o interesownym działaniu...
- Owszem, możemy powiedzieć, że działanie Mariusza Kamińskiego nie było interesowne. Jeśli były jakieś nieprawidłowości, wynikały raczej z nadinterpretacji prawa. Tak surowy wyrok tym bardziej zaskakuje.
- Mówi pan, że kampania nie miała wpływu na wyrok sądu. Nie zmienia to faktu, że wyrok zapadł w trakcie kampanii, jest szeroko komentowany. Kto zyska, a kto straci na skazaniu Mariusza Kamińskiego?
- Zależy to od tego, kto sprawę będzie komentować w mediach. Jeśli będą to politycy, nie eksperci, o merytoryczną dyskusję będzie trudno. Natomiast Platformie Obywatelskiej sprawa nie powinna szkodzić. Partia rządząca nie była bowiem w czołówce nagonki na Mariusza Kamińskiego, który nawet zachował stanowisko w pierwszym okresie rządu Donalda Tuska. W przeciwieństwie do SLD i partii Janusza Palikota, które nagonkę tę prowadziły.
Zobacz: Były szef CBA Mariusz Kamiński broni się i zapowiada apelację