„Super Express”: – Marek Kuchciński przestaje być marszałkiem Sejmu. Jak pan to ocenia?
Jan Ordyński: – Moim zdaniem marszałek Marek Kuchciński w ogóle nie powinien być marszałkiem Sejmu, czyli drugą osobą w państwie. Wylatuje za sprawy można powiedzieć obyczajowe, ale w ogóle nie miał predyspozycji do tej funkcji.
– Dlaczego?
– Brakowało mu zarówno kwalifikacji intelektualnych, jak i politycznych. Oczywiście nadużywanie władzy, przywilejów jest godne potępienia... Wydaje mi się jednak, że w ten sposób, poprzez wykorzystywanie tych przelotów służbowych, Marek Kuchciński rekompensował swoje braki i kompleksy. W tym bardzo silny kompleks wobec swojego partyjnego przełożonego, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Te wszystkie śmieszne rzeczy – przekształcanie straży marszałkowskiej w cyrkowy oddział, jeżdżenie na otwarcie centrum badmintona, rekompensowały mu jego upokorzenia. Warto wspomnieć o jednej rzeczy.
– Jakiej?
– Po konflikcie w Sejmie, podczas którego doszło do długiego protestu w sali sejmowej, blokowania mównicy, pod koniec 2016 r. marszałek Marek Kuchciński kompletnie się załamał. Już wtedy sytuacja go przerosła. Pamiętajmy też, że tamten konflikt wywołał właśnie marszałek Kuchciński.
– Obrońcy marszałka mówią o dużej aktywności na polu międzynarodowym...
– Ja nie znam tej aktywności ani żadnych jego inicjatyw. Przecież Marek Kuchciński nie mówi w żadnym języku. Takie parlamentarne kontakty są efektywne wtedy, gdy można się porozumieć. Uczestniczył owszem w oficjalnych spotkaniach, ale robiłby to każdy, kto byłby na jego miejscu.