Jan Olszewski: Przez 25 lat straciliśmy całe pokolenie

2014-06-05 3:45

Druga część rozmowy z premierem Janem Olszewskim o 25 latach III RP

„Super Express”: - Nie brakuje takich, którzy uważają, że okrągły stół, który utorował drogę do wyborów z 4 czerwca, w ogóle nie był potrzebny. Rzeczywiście te pertraktacje z władzą były błędem?
Jan Olszewski: -Uważałem wtedy, że z okrągłym stołem nie należy się spieszyć. Widać już było, że układ sił będzie się zmieniał na korzyść strony opozycyjnej. Choć oczywiście sytuacja gospodarcza dramatycznie się pogarszała i trzeba było coś z tym zrobić. W każdym razie, ze względu na moje wątpliwości, odmówiłem przewodniczenia stolikowi ds. praworządności. Powiedziałem, że nie odmawiam pomocy jako ekspert, ale nie mogę wziąć za to odpowiedzialności politycznej.
Od tamtych wydarzeń mija właśnie 25 lat. Jak pan ocenia ten okres? Polska zmieniła się na lepsze?
Zawsze dokonuje się modernizacja. Postęp jest nieunikniony. Niemniej, trochę same narzucają się porównania między obecną Polską, a tą przedwojenną. W 1939 roku nasz kraj po latach perturbacji powoli wychodził na prostą. To było wtedy dość powszechne odczucie, które pamiętam z dzieciństwa i opowieści rodzinnych. Dziś po 25 latach III RP widać, że zmarnowaliśmy ogromną szansę, jaką dawało całe pokolenie stanu wojennego – najliczniejsze po wojnie. Nie wykorzystaliśmy jego potencjału. Najaktywniejsza jego część jest zagranicą bez większych perspektyw powrotu, natomiast kraj stoi w obliczu katastrofy demograficznej, którą niezwykle trudno będzie odwrócić.
Źródeł tego kryzysu demograficznego i ucieczki Polaków z Polski dopatrywać się można w modelu gospodarczym, który przyjęto po 1989 roku?
Myślę, że rzecz w strukturze społecznej, jaka została zbudowana w czasie procesu transformacji ustrojowej. W tej chwili Polska jest krajem o niezwykłym rozwarstwieniu społecznym, choć jest to nieadektwatne określenie, ponieważ mamy wielki biegun biedy i niedostatku, a z drugiej strony wąską warstwę ludzi niesłychanie uprzywilejowanych i korzystających z ogromnych możliwości. Zmiana tego stanu rzeczy jest jednym z głównych zadań jakie przed nami stoi. Będzie to jednak bardzo trudne.
Trudno też zmienić mentalność elit, które nadal żyją w mitach planu Balcerowicza.
Najgorszym spadkiem po PRL jest aparat administracyjny. Jeśli odnosimy się do tego wzoru dwudziestolecia to widać na czym to polega. Wówczas budowaliśmy apartat II RP od zera. Różnica w działaniu pomiędzy nim, a tym, co widzimy teraz, to jak niebo a ziemia. Wtedy w Europie Wschodniej był czymś czym mogliśmy się chlubić. Choć oczywiście zajwisko korupcji występuje wszędzie, jednak wtedy takie zdarzenia to był ewenement, coś niesłychanego. Jestem człowiekiem związanym rodzinnie z kolejami. Polska kolej XX lecia była wizytówką Rzeczypospolitej, mieliśmy chyba najlepszą, najnowocześniejszą kolej w Europie. Dzisiaj stan kolei jest taki, jaki jest stan państwa.
A z czego, panie premierze, jest pan zadowolony? Co się udało? Z pewnością nie ze wszystkim jest tak źle i coś się musiało nam wyjść.
Oczywiście nie jest tak, że nic nie zbudowaliśmy w tym czasie. Z tym, że operujemy pojęciem przyrostu dochodu narodowego brutto, ale istotne jest jeszcze jak ten dochód się dzieli, jak został wykorzystany i ile z tego pozostaje w kraju.
To jest chyba największy problem. W dobie globalizacji Polska stała się niestety taką fabryką świata. Nie widać też woli, żeby to zmienić.
Jak słyszę stale powtarzające się oświadczenia, że to jest najlepszy okres w całej historii Polski, złoty wiek, narzuca mi się wspomnienie z dzieciństwa i stale powtarzane hasło rządzącej ekipy z przed wojny "Silni, zwarci, gotowi", które zostało sprawdzone we wrześniu 1939 roku w sposób kompromitujący. Naprawdę boję się, żeby ktoś nie wpadł na pomysł sprawdzenia tego dzisiejszego hasła o złotym okresie dla Polski.
Odnoszę wrażenie, że elity, które tak bardzo są z siebie zadowolone nie potrafią dostrzec nawarstwiających się problemów. Teraz, przy okzaji 4 czerwca, stale obserujemy festiwal samozadowolenia, a to jednak powinien chyba być moment refleksji nad tym, co się udało, a co nie i próba spojrzenia na tych, którzy zostali wyrzuceni gdzieś poza ten nawias transformacji. Wtedy moglibyśmy uznać, że rzeczywiscie zmieliśmy Polskę, jeżeli pownownie przywrócilibyśmy tych ludzi na łono społeczeństwa. W czasie 4 czerwca nikt na to nie patrzy, są ważniejsze sprawy.
Jednym z zadań, które w czasie powstawania mojego rządu uważałem za ważne, było wyprowadzenie Polski z szarej strefy geopolitycznej, w której się wtedy znajdowaliśmy, doprowadzenie jej do NATO. Wtedy ogromnej większości naszej elity wydawało się, że to są mrzonki – jednak to się udało. Lecz dzisiaj stoimy w obliczu kryzysu tego systemu. Ten system albo się przekształci, albo się rozpadnie. Jeżeli nastapi to drugie to staniemy w sytuacji gorszej nawet niż w 1939 roku. Sądzę, że w najbliższym czasie może się to zdecydować.
Zbyt często traktujemy III RP jako skończony projekt – wszystko się udało i możemy żyć w stagnacji – a przecież do zrobienia jest jeszcze wiele?
Z mojego doświadczenia wynika, że metodą prostej ewolucji nie da się tego zrobić. Wymaga to pewnego wstrząsu. Miejmy nadzieję, że ten wstrząs zawrze się w granicach, które nie naruszą demokratycznego porządku kraju, ale gwarancji nie ma.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Jan Olszewski. Premier w latach 1991-1992.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail