"Super Express": - Dzisiejsze przemówienie premiera Tuska niektórzy określają, z braku lepszego słowa, drugim expose. Jak pan by nazwał to wydarzenie?
Jan Olszewski: - W ogóle trudno mi się odnosić do tego wystąpienia w jakiś szczególny sposób. W przeciwieństwie do wielu, nie traktuję go jako wielkiego, przełomowego wydarzenia. W kraju demokratycznym powinna być to stała praktyka, że władza kontaktuje się z opinią publiczną i zdaje relacje ze swoich poczynań.
Tym bardziej teraz, kiedy nikt już nie mówi o Polsce jako zielonej wyspie?
Rzeczywiście, mamy w Polsce dosyć szczególną sytuację ekonomiczną i premier Tusk powinien o niej mówić.
Jako człowiek, który sam sprawował władzę, co by pan doradził premierowi? Powinien napełnić serca Polaków nadzieją, czy, jak przed rokiem, postraszyć i obiecać jedynie krew, pot i łzy?
Wszystko zależy od tego, jak on ocenia sytuację w kraju. Przypuszczam, że znaczna część wystąpienia premiera powinna być poświęcona nowej sytuacji, którą mamy w Unii Europejskiej i nowym, często niebezpiecznym dla nas tendencjom. Opinia publiczna jest w tej kwestii wyraźnie niedoinformowana i powinna o tym usłyszeć z ust premiera.
Nie chce pan więc słuchać premiera-propagandysty, lejącego miód na nasze serce, ale premiera-realisty, który mówi, jak jest i wie, co z tym zrobić?
Oczywiście, może zdecydować się lać miód, ale jest pewna realna sfera problemów, której nie można pomijać i trzeba na nią przygotować obywateli. Zbierają się czarne chmury i o gwałtownych zjawiskach atmosferycznych trzeba uprzedzić. Prędzej czy później, mogą to wszystko odczuć na własnej skórze i lepiej, żeby nie byli zaskoczeni problemami.
Premierowi uda się przekonać Polaków, że jest jeszcze w stanie poradzić sobie z problemami?
Przede wszystkim musi przekonać do tego własną partię i partnera koalicyjnego. Bez nich, nawet jego najlepsze pomysły, nie będą miały szans wejść w życie. Jeśli się to nie uda, będziemy mieli wtedy nową sytuację i tak powszechnie krytykowany pomysł gabinetu ekspertów może okazać się bardzo aktualny.
Nie wiem tylko, czy premier sam odejdzie.
Znając jego, raczej nie. Tym bardziej, że wydaje się, iż wcale nie ocenia sytuacji w Polsce zbyt dramatycznie.
Wydaje się panu, że nowej siły do rządzenia mogłaby dostarczyć rekonstrukcja rządu i napływ nowych, prężnych ludzi?
Przyznam, że w rządzie Donalda Tuska jest wiele osób, których ja bym nigdy do swojego gabinetu nie powołał. Szczególnie krytycznie oceniam działalność pani minister Szumilas. Ale widać, że premier wcale nie zamierza się nikogo pozbywać i przynajmniej publicznie dalej im ufa. Możliwe zresztą, że w ogóle nie dostrzega ich mankamentów.
Na czym jest tak skupiony?
Z jego punktu widzenia, jest cały szereg obszarów, które są ważniejsze niż choćby oświata. Choć sam dużo mówi, jak ważna jest nauka i oświata, to jednak w praktyce wychodzi z założenia, że można to potraktować po macoszemu.
Ostatnio Jarosław Kaczyński postawił Tuskowi poprzeczkę bardzo wysoko. Premier pokaże dziś, że może jeszcze nawiązać z nim równorzędną walkę?
Przyznam się, że premier znalazł się w bardzo trudnej sytuacji politycznej. Na nieszczęście dla niego nie jest panem sytuacji, zbyt wiele zależy teraz od PSL.
Jan Olszewsk
Premier w latach 1991-1992