"Super Express": - Czy spotkanie prezydentów Polski i Rosji w Smoleńsku i Katyniu spełniło pana oczekiwania?
Jan Lityński: - W zasadzie tak. Ostatni rok to ogromny postęp w stosunku władz rosyjskich do sprawy Katynia, a oba spotkania niejako podsumowują ten okres pewnego przełomu we wzajemnych relacjach. Choć oczywiście nie jest tak, że zamykają one sprawę Katynia, bo ciągle są tutaj istotne różnice w spojrzeniu Polski i Rosji.
- Skoro to jest podsumowanie, to możemy już oczekiwać finału wspólnego dialogu o Katyniu, np. w postaci przekazania stronie polskiej akt śledztwa katyńskiego, również tych tajnych?
- Trudno mówić o tym już teraz, ale sam fakt spotkania obu prezydentów w miejscu kaźni polskich oficerów jest objawem zmiany postawy władz rosyjskich. Zapewniam też pana, że owocem tego przełomu jest to, że jeśli dziś pojawi się w rosyjskiej czy postsowieckiej gazecie kolejna kłamliwa informacja właśnie o Katyniu, to będzie miała znacznie mniejszy zakres oddziaływania niż jakieś 15 miesięcy temu. My chcielibyśmy, by współczesna Rosja natychmiast zerwała swe korzenie z państwem sowieckim. To, co się jednak dzieje teraz w stosunkach z Polską, jest wyrazem zmiany jakościowej w polityce rosyjskiej - tego, że Rosja, która w ostatnim czasie była państwem autorytarnym, powoli przechodzi w stronę myślenia demokratycznego.
Patrz też: SMOLEŃSK. Komorowski nie pokłonił się przed rosyjską tablicą
- Prezydent Komorowski podkreślił, że liczy na pełną rehabilitację nie tylko polityczną, ale i prawną ofiar katyńskich.
- Domagamy się od Rosjan rehabilitacji, aby przyznali, że to były ofiary niewinne. Natomiast z naszego punktu widzenia to nie jest takie ważne, bo dla nas ci, co tam zginęli, są bohaterami. Ma to znaczenie dużo ważniejsze dla rosyjskiego społeczeństwa. Dziś jesteśmy świadkami procesu odkłamywania Katynia w Rosji. Świadczą o tym emisja filmu Andrzeja Wajdy w państwowej telewizji rosyjskiej, potępienie przez Dumę Państwową zbrodni katyńskiej oraz dzisiejsze stwierdzenie Miedwiediewa, że oczywistym jest rozstrzelanie polskich oficerów w 1940 roku z woli Stalina. W Rosji wyraźnie toczy się wokół Katynia istotny spór i rosyjska opinia publiczna jest coraz bliższa polskiemu stanowisku.
- Choć poznanie i zaakceptowanie pełnej prawdy o trudnych epizodach ze wspólnej historii jeszcze władzom Federacji Rosyjskiej przychodzi z trudem...
- Tak, ale jesteśmy na dobrej drodze. Spotkania obu prezydentów mają też inny wymiar. Dzięki nim bolesna przeszłość nie będzie rzutowała na nasze dzisiejsze stosunki. Rosja jest dla nas niezwykle ważnym partnerem gospodarczym i politycznym, a z kolei nasze relacje są bardzo istotnym elementem polityki europejskiej. Polska wyznacza w znacznej mierze rytm polityki europejskiej w stosunku do Rosji.
- Obaj prezydenci postanowili, że powołana zostanie międzynarodowa grupa, która zaprojektuje pomnik w Smoleńsku. Za zgodą strony polskiej i rosyjskiej. Na czym mógłby polegać kompromis, jeśli chodzi o napis na tablicy?
- Zgrzyt w sprawie napisu był zupełnie nieistotny. My nie powinniśmy w taki sposób zaskakiwać na cudzym terytorium jego gospodarza. A Rosjanie nie musieli tak prowokować w przeddzień uroczystości. Myślę, że można osiągnąć konsensus zadowalający obie strony. Jest chyba do uzyskania, do wynegocjowania napis stwierdzający cel wizyty 96 pasażerów. Mam daleko idące wątpliwości, czy powinno tam być słowo "ludobójstwo" - bo to ma swoje konsekwencje prawne - ale ważne jest podkreślenie tego, że chcieli oni uczcić pamięć oficerów pomordowanych przez reżim stalinowski. Gdyby udało się to osiągnąć, byłby to wielki krok.
Jan Lityński
Doradca prezydenta