- Być może prezydent upatruje bezpieczeństwo gospodarcze i militarne poza sojuszem unijnym?
- Jeżeli prezydent myśli, że może zagwarantować Polsce bezpieczeństwo poza „wyimaginowanym tworem” jakim jest UE, to jest w dużym błędzie. Na szczęście zdania prezydenta nie podziela większość Polaków.
- Wydaje się, że prezydent obrał zupełnie inna drogę w stosunku do Unii, niż PiS, który stara się nieco uładzić swój stosunek do Brukseli. Z czego to wynika?
- Prezydent Andrzej Duda miota się od ściany do ściany. Czasem puszcza oko do elektoratu centrum, który jest odpychany przez PiS tą antyunijną retoryką. Z drugiej strony, gdy czuje się zagrożony szuka poparcia w twardym elektoracie PiS. Wówczas zaczyna opowiadać straszne dyrdymały, które są bardziej absurdalne, niż wypowiedzi posłanki Krystyny Pawłowicz.
- Czy wypowiedzi podważające instytucje unijne przez głowę państwa mają sens w momencie, gdy jesteśmy jednym z jej członków?
- Nie mają. Głowie państwa nie przystają takie wypowiedzi. Zwłaszcza, że przy okazji Andrzej Duda fałszuje historię.
- Ma pan na myśli stwierdzenie, które padło podczas wspomnianego przemówienia dotyczące Europy, która według prezydenta „zdradziła Polskę” podczas II wojny światowej?
- Owszem. Dowolne traktowanie historii używając jej do bieżących celów politycznych jest nie na miejscu i świadczy o ogromnym cynizmie. A może nawet o brakach w wykształceniu.
- Słychać głosy, że unijni włodarze przywykli do kontrowersyjnych wypowiedzi prezydenta Polski i być może nie robi to na nich wrażenia…
- Społeczeństwa europejskie przywykły do takich wypowiedzi, ale tylko w kontekście ludzi, którzy chcą wyjścia swego państwa z UE.
Rozmawiała Sandra Skibniewska