Jan Filip Staniłko: Euroland to perwersja

2012-02-01 3:00

Czy szczyt Unii Europejskiej, na którym podpisano pakt fiskalny państw UE, oznacza klęskę polityki zagranicznej rządu PO? - opinie ekspertów

"Super Express": - Premier Tusk mówił po poniedziałkowym szczycie, że nie do końca jest zadowolony z tego, co się udało na nim ustalić, ale i tak ma powody do satysfakcji. Podziela pan ten umiarkowany optymizm premiera?

Jan Filip Staniłko: - Cóż, premier Tusk uzyskał jedynie symboliczną obietnicę, że dane mu będzie raz do roku uczestniczyć w szczytach strefy euro, na których i tak niewiele będzie miał do powiedzenia. To niewiele, ale każdy coś wygrał na tym szczycie i ma jakieś powody do satysfakcji.

- Najwięcej chyba prezydent Sarkozy. Udało mu się w końcu pozbyć niechcianych gości na decydujących szczytach eurolandu.

- Trzeba pamiętać, że strefa euro to klub najbardziej zadłużonych krajów na świecie poza Japonią i Stanami Zjednoczonymi z wieloma nadal nierozwiązanymi problemami. Chęć znalezienia się w nim jest lekko perwersyjna.

- Jednak to ten klub dłużników będzie decydował o kształcie Unii w najbliższych latach. Skoro nas w nim nie będzie, to też będziemy mieli niewiele do powiedzenia?

- Ten proces decyzyjny dotyczy jedynie wymiaru gospodarczego. Co więcej, okazuje się, że wewnętrzne rozstrzygnięcia w strefie euro nie mają aż takiego przełożenia na inne kraje UE, czego dowodem jest sytuacja w Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Bułgarii, której wzorcowo udało się uporządkować finanse publiczne.

- Czyli nie płakałby pan, gdyby się okazało, że strefa euro nie chce z nami współpracować?

- Nie ma za czym. Za kilka miesięcy może się okazać, że ten klub będzie musiał przyjmować kolejne, coraz bardziej restrykcyjne umowy o walce z zadłużeniem. Niektórzy już na etapie negocjacji paktu uważali, że szybko może się on stać nieaktualny, bo będziemy się skupiać na kolejnym kryzysie.

- Wraz z podpisaniem paktu fiskalnego nie kończą się więc problemy strefy euro?

- Problemy eurolandu się nie kończą. Ten pakt walczy raczej z objawami, a nie przyczynami kłopotów, w których znalazła się strefa euro. Walka z długiem nie ma przecież nic wspólnego z głębokimi problemami gospodarek europejskich, które nadal czekają na rozwiązanie.

- Czym europejscy przywódcy powinni się więc zająć w pierwszej kolejności?

- Są dwa aspekty, które wymagają szczególnej uwagi. Z jednej strony to regulacje finansowo-gospodarcze, które dawały pokusę do nadużyć i sprokurowały obecne problemy. A z drugiej strony konkurencyjność europejskich gospodarek od lat ulega znaczącemu obniżeniu. Okazało się, że przyjęcie euro ten proces tylko pogłębiło. Należy więc oczekiwać, że tymi sprawami Unia niezwłocznie się zajmie.

Jan Filip Staniłko

Ekspert Instytutu Sobieskiego