Podczas wykładu z chemii organicznej prof. Janina Milewska-Duda z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej poprosiła studentów o poparcie dla swojego syna Andrzeja, kandydata PiS na prezydenta, i złożenie podpisu na liście. - Chciałam pomóc synowi - mówi pani profesor. Jej mąż Jan Duda (66 l.) uważa, że żona nie złamała prawa. - Z ustawy wyborczej jasno wynika, że zbieranie podpisów nie musi być agitacją wyborczą, tym bardziej że żona na nikogo nie wywierała żadnych nacisków ani nie rozdawała ulotek, poza tym kilka razy podkreślała, że to dobrowolne - mówi Jan Duda, również profesor krakowskiej AGH. Wyjaśnia też, że zbieranie podpisów na uczelni jest legalne, a studenci są przecież pełnoletni.
Polecamy: Jarosław Kaczyński: Tusk szuka przyjaciela w Putinie, a Komorowski w Janukowyczu
Ojciec Andrzeja Dudy dodaje, że żona zrobiła to z odruchu serca, a syn nigdy nie prosił o zbieranie podpisów. - Gdyby tylko wiedział o tym, bardzo by się zdenerwował - mówi. Przyznaje jednak, że żona zrobiła błąd, bo naruszyła regulamin uczelni i zajęła zbieraniem podpisów pierwsze minuty wykładu.
Rektor AGH upomniał prof. Janinę Milewską-Dudę, że tego typu zachowanie jest nieetyczne. Rzecznik uczelni Bartosz Dembiński (30 l.) informuje, że w najbliższych dniach zostanie przeprowadzone w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.