Urządzenia wykryły trotyl

i

Autor: archiwum se.pl

Jan Bokszczanin: Trotyl był! Nie wiadomo skąd

2012-12-07 3:00

To jak w końcu? Znaleziono materiał wybuchowy we wraku czy nie? Wywiad z Janem Bokszczaninem, prezesem firmy Korporacja Wschód.

"Super Express": - Produkowane przez pańską firmę spektrometry badały obecność śladów materiałów wybuchowych w Smoleńsku. Nadal są wątpliwości, jak działają i co tak naprawdę wykrywają...

Jan Bokszczanin: - Urządzenie naszej produkcji, którego prokuratura użyła w Smoleńsku, jest dedykowane do wykrywania materiałów wybuchowych. W katalogu wykrywanych cząsteczek ma tylko te, które są takimi właśnie materiałami. Są to cztery podstawowe substancje, które używane są do ich produkcji oraz różne mieszaniny, w których skład wchodzą. Nie tylko je wykrywa, lecz także od razu je identyfikuje.

- Jeżeli na urządzeniu wyświetla się TNT, to znaczy, że na badanej powierzchni wykryto trotyl i nie ma co do tego żadnych wątpliwości?

- Każde urządzenie o tak wysokiej czułości jak nasze, czyli wykrywające jedną cząsteczkę na miliard innych, trafi w atmosferę innych związków organicznych, które wysycą tę atmosferę i przyblokują kanał analityczny, po prostu wariuje.

- Jak takie warunki "wysycenia atmosfery" wyglądają?

- Takie warunki zaistnieją np. wtedy, gdy umieści pan urządzenie nad farbą nitro...

- Albo pastą do butów?

- Tak, bo jest nasycona różnymi substancjami aromatycznymi. Wtedy urządzenie raz pokazuje TNT, raz heksogen, raz nitroglicerynę. W innych warunkach to niezwykle rzadkie przypadki.

- W Smoleńsku mógł być to jeden z tych rzadkich przypadków?

- Nie byłem w Smoleńsku i nie wiem, jak to tam wyglądało. Trzeba by to pytanie zadać ekspertom, które badania prowadzili.

- Jeżeli cząsteczki TNT tam wykryto, jak nieśmiało przyznaje prokuratura, to jaka jest szansa, że urządzenie mogło się pomylić?

- Wolałbym być ostrożny w ocenie. Jeśli osobiście wykonywałbym badanie lub wykonywałaby je osoba, którą znam, wtedy mógłbym powiedzieć, że na 100 proc. wykryto obecność trotylu. Nie wiedząc natomiast, w jakich warunkach badanie przeprowadzono i ile razy badano dane próbki, nie mogę tego tak jednoznacznie ocenić.

- Liczba badań danej próbki ma znaczenie?

- Powinno się urządzenie do danej próbki przykładać dwa, trzy razy, aby upewnić się, że za każdym razem wskazuje tę samą substancję. Jeżeli wielokrotne badanie za każdym razem potwierdziło obecność trotylu, to bezsprzecznie powinien być to trotyl.

- I tak należy rozumieć sens pańskiej wypowiedzi z posiedzenia komisji sejmowej, na której mówił pan, że jeżeli wykryto trotyl, to możliwość, że go tam nie było, jest równa zeru?

- Moja wypowiedź na komisji to wynik dedukcji, która opiera się na jeszcze jednej przesłance. Otóż nie tylko moje urządzenie wykazało, że był tam trotyl, ale także inne przyrządy. Jeżeli różne urządzenia o takiej czułości i takiej specyfice dedykowane do wykrywania materiałów wybuchowych wskazują obecność trotylu, to on tam musiał być. Nie wypowiadam się co do tego, jakie było jego pochodzenie - czy wrak zanieczyszczony był już post factum, czy w jakichś innych okolicznościach. Musiałbym ponadto wiedzieć, w jaki sposób przeprowadzono badanie.

- Czyli idąc tropem rozumowania prokuratury, trotyl mógł być, ale niekoniecznie?

- Ja się ze stanowiskiem prokuratury nie zgadzam. To urządzenie w rękach fachowca, który wie, jak się nim przeprowadza badania, jednoznacznie wskazuje, czy materiał wybuchowy wykryto czy nie.

- Wątpliwości prokuratury mogą wynikać z jakości przeprowadzonego badania?

- Nie sądzę, aby do tych badań dopuszczono osoby, które nieumiejętnie przeprowadziły badania, bo takie osoby nie mają dostępu do tych urządzeń. Ci, którzy pojechali do Smoleńska, na pewno badali to prawidłowo i jeżeli jest informacja, że urządzenie pokazało trotyl, to zakładam, że on tam był.

- Trwa kłótnia, co oznacza ta obecność trotylu. Dla jednych to dowód na zamach, dla innych zwykła informacja, bo przecież Tu-154 latali też polscy żołnierze, w Smoleńsku toczyły się ciężkie walki w czasie

II wojny światowej. Pańskie urządzenie może określić, skąd ten trotyl się wziął?

- Takie pytanie zadawano mi w środę na posiedzeniu komisji, ale nie mogłem na nie odpowiedzieć, ponieważ pan poseł Kalisz już nie udzielił mi głosu.

- Może pan na nie odpowiedzieć za naszym pośrednictwem.

- Otóż moje urządzenie wskazuje jedynie na obecność lub nie materiałów wybuchowych i nie jest w stanie określić, z jakiego okresu taki trotyl pochodzi.

Jan Bokszczanin

Prezes firmy Korporacja Wschód