"Super Express": - Temat uchodźców i imigrantów stał się tematem także polskiej polityki i kampanii wyborczej. Polska zgodzi się na przyjęcie więcej niż 2 tysięcy osób? Mówi się o 10 tysiącach, a może i większej grupie... Rząd i Platforma na razie mówią "nie".
Jakub Rutnicki: - Kilka miesięcy temu nie tylko Polacy, ale cała Europa nie zdawała sobie sprawy z tego, z jaką skalą problemu będziemy mieli do czynienia. Chyba nigdy we współczesnej historii tyle tysięcy imigrantów dziennie nie starało się dostać do Europy. To wielki problem nie tylko dla Polski czy Węgier, ale nawet Niemiec i Francji. Trudno to zamknąć w takiej dyskusji o liczbach...
- Ale w końcu Bruksela zamknie to w dyskusji o liczbach. Na razie zamknęła w 2,2 tysiąca uchodźców w Polsce i wiadomo, że powie, że trzeba więcej.
- Trudno zamknąć w liczbach, bo każda liczba to ludzie, którym często groziła śmierć lub niebezpieczeństwo. Musimy pamiętać, że w trudnych chwilach dla Polaków Europa i świat nie zamykały drzwi przed naszymi uchodźcami. I mamy tu dług do spłacenia, ale w miarę naszych możliwości. Stąd ostrożność pani premier Kopacz.
- Pani premier powiedziała, że nie podejmie żadnej decyzji, która zdestabilizuje sytuację. Zdestabilizowałoby nas 10, 20 lub 40 tysięcy imigrantów?
- Musimy przyjąć tylu imigrantów, na ilu będziemy przygotowani. Po dzisiejszym głosie papieża Franciszka apelującego o zaangażowanie się parafii myślę, że musimy podchodzić do tego rozważnie, ale zapewne przyjmiemy więcej. Ważne też jest pytanie, czy będzie to na jakiś czas, czy na stałe. Trudno się wypowiedzieć konkretnie o liczbie. Polska powinna być solidarna, ale zdajmy sobie sprawę, że 10, 20 czy 40 tysięcy wymagają olbrzymich nakładów i na dzisiaj byłoby to chyba zbyt dużo. Premier rządu musi dbać o to, żeby taka akcja była racjonalna i dobrze zorganizowana.
- Po oporze w sprawie zwiększenia kwoty imigrantów Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna zaczęli na Zachodzie być porównywani z premierem Orbanem...
- To absolutne nieporozumienie. Każdy kraj ma inną sytuację. Na Węgrzech jest ona szczególnie ciężka, ponad 100 tys. ludzi w stosunkowo małym kraju to szczególny problem. Z drugiej strony trudno nam się zestawiać z Niemcami czy Francją. Polska nie będzie się uchylać, ale Europa nie może zapominać, że w kwestii możliwości pomocy tym biednym ludziom to niestety wciąż nie jesteśmy na poziomie Niemiec. Bądźmy realistami, 10 tysięcy, a tym bardziej 40 tysięcy uchodźców w krótkim czasie to liczby, na które nie możemy się zgodzić, ale zostawiam to przedstawicielom rządu zajmującym się tą sprawą.
- Papież Franciszek stwierdził, że każda parafia mogłaby przyjąć jedną rodzinę uchodźców. Parafii mamy w Polsce ponad 10 tysięcy. To by oznaczało jakieś 30-40 tysięcy uchodźców... Przesada wynikająca z tego, że papież musi bądź wypada mu to powiedzieć?
- Papież niczego nie musi. Myślę, że mówienie, że papież coś musi albo mu wypada... Ja bym się nie odważył na takie stwierdzenie...
- E tam, dopóki mamy wolne media, to zaryzykuję i się odważę. Papież musi mówić takie rzeczy. Co na to odpowie rząd Ewy Kopacz?
- Proszę bardzo. Myślę, że polskie parafie odpowiedzą na apel papieża. I oczywiście to byłaby taka liczba, ale przecież nie będzie takiego automatycznego przełożenia, że jedna rodzina przypadnie na jedną parafię. W tym jest dobry zamysł, żeby tych ludzi rozlokować po Polsce i nie tworzyć jednego miejsca, w którym by się skupiali. To, czy to będzie 4 czy 6 tysięcy imigrantów, to jest mniej ważne. Ważne, żeby ci ludzie w miarę szybko się asymilowali. Jeszcze raz podkreślę, że co do liczby, na razie nie możemy się wypowiadać.
Zobacz: Podwójne życie Agnieszki Szulim. Ma męża i narzeczonego
Czytaj: Premier Kopacz uspokaja: Nie podejmę żadnych działań, które mogły by zdestabilizować nasz kraj
Najlepsze wideo: tv.se.pl