Jakub Madrjas. Ekspert ds. kolei, „Rynek Kolejowy”
Super Express”: - Według rankingu Światowego Forum Ekonomicznego, w którym w badano zadowolenie z jakości sieci kolejowych, Polska zajmuje zaszczytne 77 miejsce, a wyprzedzają ją takie kraje jak Bangladesz, Botswana czy Gabon. To wynik frustracji polskich pasażerów, czy realny stan naszych kolei?
Jakub Madrjas: - Co ciekawe, nasze drogi, choć dużo się w nie inwestuje, zajmują 124 miejsce w rankingu. Ich sieć jest w Polsce równie zapóźniona względem Zachodu, jak kolejowa. Różnica jest taka, że sieć nowych dróg w Polsce właśnie powstaje, a nowe linie kolejowe – nie. Do kolei Polacy stracili zaufanie. Widać to zresztą po posunięciach rządu, który zgodnie z "głosem ludu" stawia na sieć drogową, nie licząc się z unijnymi wytycznymi. Przypomnę, że fundusze europejskie mieliśmy wydawać w proporcji 60 do 40, a wydajemy 90 do 10. A frustracja Polaków podróżujących koleją nie bierze się znikąd.
Bo za mało wydajemy?
Bo pasażer wciąż, mimo deklaracji, nie jest na pierwszym miejscu. Widzimy to choćby przy planowaniu kolejnych remontów czy inwestycji, z którymi związane są zamknięcia torów. Nikt nie liczy się z czasem, jaki tracą przez nie pasażerowie. W ten sposób będziemy wkrótce świętować dziesiąte urodziny modernizacji linii z Warszawy do Łodzi i Gdańska. Nie dziwmy się więc, że szczególnie zaniedbana kolej jest jeszcze gorsza niż nasi piłkarze. Oni w rankingu FIFA są na 75 miejscu.
Są jakieś inne miarodajne badania, które dają wyobrażenie o stanie naszej kolei?
Jak najbardziej. Na przykład Biała Księga kolejnictwa, przygotowana przez organizację RBF podaje, że na zaledwie jednej piątej sieci kolejowej dozwolona prędkość przekracza 120 km/h. Liczne są za to punktowe ograniczenia prędkości, gdzie pociąg musi zwalniać nawet do 30 km/h.
Nie jest specjalnym odkryciem, że kolej to najbardziej zaniedbana sfera transportu w Polsce. Czemu po upadku komunizmu tak mało udało się poprawić?
Wpływ na to mogło mieć paradoksalnie to, jak mocna była kolej w PRL, a przede wszystkim - kolejarze. Zauważmy, że nie mieliśmy do czynienia z masowymi protestami, jak w przypadku np. górnictwa. Tylko że kopalnie są dziś zrestrukturyzowane, a kolej wciąż jest ociężałym słoniem, choć pudrowanym i lukrowanym z funduszy unijnych.
Najbardziej rozwinięte kraje konsekwentnie stawiają na rozwój infrastruktury kolejowej. Skąd ten zwrot ku kolei?
Z prostego powodu - kolej potrzebuje najmniej energii do przewiezienia jednego pasażera czy tony towaru ze wszystkich środków transportu. Niejako przy okazji obniża to emisję dwutlenku węgla. Do tego ów środek transportu jest o rząd wielkości bezpieczniejszy od samochodów czy samolotów. Zajmuje też mniej terenu od dróg, co przy dzisiejszych cenach gruntów nie jest bez znaczenia.
Czego brakuje nam, żeby doszusować do standardów kolejowych w najlepiej rozwiniętych krajach świata?
Pieniędzy, odważnych reform, i jeszcze raz pieniędzy.
W Polsce polityków rozpiera duma z remontów dworców kolejowych, które oczywiście są pewną wizytówką kraju, co doskonale rozumieją choćby Rosjanie czy Białorusini, ale czy nie ma pan wrażenia, że na dworcach kończą się horyzonty rozwoju sieci kolejowej?
Dzisiaj dworce nie są tak ważne dla kolei jak w XIX czy XX wieku. Mniej jest podróży z przesiadką, coraz częściej kupujemy za to bilety przez internet. Teraz na zachodzie dominuje trend ułatwienia przesiadki pomiędzy koleją a samochodem, tramwajem, czy autobusem, czyli tworzenia zintegrowanych centrów przesiadkowych. A u nas? Wciąż nie ma tunelu z Warszawy Śródmieście do stacji metra Centrum.
PKP uparło się na rozwój niezwykle kosztownej kolei wielkich prędkości. Do Polski już sunie nowoczesny tabor z Włoch. To dobra inwestycja? Nie lepiej poprawić to, co już mamy?
Za Pendolino przepłacimy przez źle ułożone warunki przetargu. Zauważyła to Komisja Europejska, która obcięła finansowanie z 50 proc. do jednej czwartej. Nadwyżkę zapłacimy my - albo poprzez droższe bilety, ale przez dotacje finansowane z naszych podatków. Natomiast budowa sieci Kolei Dużych Prędkości jest w Polsce konieczna, żeby poprawić wciąż niski w stosunku do zachodu wskaźnik mobilności Polaków. Nie budując KDP nie wykorzystamy też w całości środków unijnych na kolej a już wiemy, że Unia nie zgodzi się na przerzucenie ich na drogi.
Co jakiś czas pojawiają się informacje, że na polski rynek kolejowy mają wejść zagraniczne firmy. W przypadku transportu samolotowego czy autobusowego wywołało to rewolucję na rynku, podwyższenie komfortu podróży i obniżenie cen. Na kolei byłoby to równie zbawienne?
Bez wątpienia. Wejście Leo Express zostało jednak zablokowane do czasu uruchomienia Pendolino. Powód jest prosty - to państwowa spółka PKP Intercity ma być tą, która jako pierwsza pokaże pasażerom nowy tabor. W obecności premiera i ministra transportu.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Jakub Madrjas. Ekspert ds. kolei, „Rynek Kolejowy”