"Super Express": - Na sobotnim nadzwyczajnym kongresie sędziów zebrani zastanawiali się, czy władza usłyszy to, co oni mówią. Usłyszał pan?
Patryk Jaki: - Przykre było to, że sędziowie skupili się tylko na rozmowie o sobie. Proszę zwrócić uwagę, że to był jakiś festiwal snobizmu i egocentryzmu. Nieustanne "ja", "my". A przecież to nie chodzi o nich, ale o tysiące ludzi, którzy mogli czuć się poszkodowani przez wymiar sprawiedliwości. W ogóle liczyłem, że ten kongres rozpocznie się od przeprosin za aferę reprywatyzacyjną. Przecież nie byłoby afery, gdyby sędziowie nie "klepali" wszystko jak leci!
- W kwestii kuratorów dla nieżyjących osób...
- Kuratorzy dla nieobecnych osób powyżej 100. roku życia to jedno. Były jednak sytuacje, w których jakiś cwaniak odkupował od starszej osoby za 50 zł roszczenie do kamienicy wartej miliony i byli sędziowie, którym to nie przeszkadzało! U sędziów i na kongresie, i wcześniej, nie widziałem śladu refleksji nad tym, ale wyłącznie walkę z rządem. Nie było też refleksji nad tym, co działo się przez całą III RP.
- Czyli?
- Jeżeli Czytelnicy "Super Expressu" zastanawiają się, dlaczego w Polsce brakuje pieniędzy na wiele rzeczy, że emerytury i pensje nie są takie, jakie być powinny, to także dlatego, że wiele afer prywatyzacyjnych, a nie tylko reprywatyzacyjnych sędziom przez lata nie przeszkadzało! Ile miliardów straciliśmy przez te lata III RP? W porównaniu z sędzią polityk ma jedną przewagę. Jeżeli społeczeństwu, któremu ma służyć, nie podoba się to, co robi, jeżeli się nie sprawdza, to społeczeństwo zwalnia go z pracy. Sędziego wymienić nie jest w stanie. I sędziowie bardzo mocno to wykorzystują.
- Zdarza się, że sami sędziowie wymieniają...
- To było kilka przypadków w ciągu dekady. Choć tym zawodem targały wielkie skandale, od pijaństwa po bycie na usługach różnych układów. Opisywały to media, a sędziowie nic! Niestety, solidarność korporacyjna sędziów zwycięża. Sędziowie to nie jakieś dożywotnie autorytety, ale ludzie, którzy mają służyć społeczeństwu. Nie mam wrażenia, żeby obecni na sali podczas kongresu sędziów to rozumieli. Woleli mówić o sobie jako "nadzwyczajnej kaście".
- Społeczna ocena sądownictwa nie jest najlepsza, ale politycy chcąc zmieniać tę sytuację, muszą się zderzyć z zarzutem, że podważacie niezawisłość sędziów. Co zatem rząd może oprócz narzekania?
- Ależ sam ten kongres był zwoływany także dlatego, że sędziowie nie chcą zmian proponowanych przez rząd. Nie chcą kar za przewlekanie procesów, a Polska bije tu rekordy, prowadząc sprawy po kilkanaście lat! Wprowadzamy jawność świadczeń majątkowych. Wprowadzamy czytelne kryteria awansu, żeby nie było promowania się przez koterie, jak do tej pory. Są świetni sędziowie, którzy przez kilkanaście lat nie mogą awansować, bo nie należą do tych koterii. I o to jest walka! Wymiar sprawiedliwości ma być usługą dla obywatela. Zmiany w sądownictwie to jeden z najważniejszych punktów programu PiS. I pytanie, czy wyborcy mają prawo oczekiwać, że mają jakieś znaczenie w Polsce, czy jednak sędziowie stoją ponad obywatelami?
- Widzi pan, oprócz samooczyszczenia środowiska, możliwość weryfikacji np. sędziów, którzy orzekali kuratorów dla nieżyjących osób?
- To szerszy problem. Sędziowie w czasie PRL to była jedna z najbardziej zdeprawowanych grup. Byli tam ludzie wydający wyroki śmierci na polskich bohaterów. I w III RP weszli niemal niezweryfikowani. Sędzia, który już po 1989 roku odmówił rehabilitacji rotmistrza Pileckiego, ma się dobrze i żyje na emeryturze za 13 tysięcy zł miesięcznie! Nie osądzono zbrodniarzy komunistycznych... Skoro środowisko nie potrafiło się oczyścić z takich postaci, to jak ma się oczyścić z tych, którzy orzekają teraz?
- Czyli niezależnie od tego, co zrobicie, niczego nie da się zrobić?
- III RP przyznała sędziom szczególne uprawnienia, samodzielnie mogli kształtować politykę personalną swojego zawodu. Na szczęście to się zmienia, zaczęło już po otwarciu zawodu za poprzednich rządów PiS.
Zobacz także: Piotr Andrzejewski: Bardziej politycy niż sędziowie