"Super Express": - Mamy realny problem z zadłużonymi we frankach?
Prof. Ryszard Bugaj: - To jest problem, ale względny. W porównaniu z prawdziwą biedą czy bezrobociem to żaden problem. Dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi jest to jednak realne zagrożenie. Kilkudziesięciu tysięcy, a nie 700 tys., jak się mówi. Nie wszyscy są przecież zagrożeni pozbawieniem mieszkania, w którym na co dzień żyją.
- Czyli należy im pomóc? Jak?
- Powinno się pomóc, ale od razu zastrzegając pewne rzeczy. Pomóc można tym, którzy są w grupie mogącej stracić mieszkanie, w którym mieszkają. Jak pomagać? Tu byłbym bardzo ostrożny. Najważniejsza wydaje mi się jakaś zmiana prawa w funkcjonowaniu hipotek. Ludzie będący pod ścianą nie traciliby mieszkań, gdyż jakaś instytucja państwowa odciążałaby ich przy spłatach. W zamian za to byłaby wpisana do hipoteki...
- Czyli wciąż byliby zadłużeni, ale u państwa?
- Tak. To delikatne, bo mogłoby się i tak kiedyś skończyć stratą mieszkania. Byłoby to jednak dużo mniej prawdopodobne niż w kontaktach z bankami. Musimy jednak pamiętać, że ta pomoc nie może oznaczać, że biedni finansują ze swoich podatków tych bardziej zamożnych, których stać było na kredyty. Trzeba też rozróżnić kredytobiorców spłacających swoje pierwsze mieszkanie od tych, którzy kupowali drugie, trzecie mieszkanie pod najem. Ta druga grupa działała jak przedsiębiorcy. Wielu dobrze zarobiło. Ryzyko jest zaś w ekonomii częścią działalności przedsiębiorców.
- Słuchałem protestujących i oni wcale nie domagają się od państwa pieniędzy. Chcą zmuszenia banków do respektowania prawa (stąd procesy). Nie chcą wymuszania dodatkowych zabezpieczeń i chcą stosowania ujemnego oprocentowania.
- I tu nie ma sporu. Nie sądzę, żeby tu państwo miało problem ze zmuszeniem banków do tego. Tylko to nie rozwiąże wszystkich problemów. A te wzięły się z banków, które po prostu łamały prawo, a także z nadzoru. Dlaczego nie reagowano?
- Właśnie, dlaczego?
- Myślę, że ci, którzy byli nad nadzorem, mieli z tyłu głowy uwielbienie dla rynku i niechęć do regulacji. Ideologia bywa silniejsza od zdrowego rozsądku. W sytuacji tak dużej różnicy między kredytem w złotym a kredytem we franku przy braku regulacji musiało dojść do problemów! I kilka spraw, jak to swobodne ustalanie spreadu (różnicy między ceną kupna i sprzedaży waluty), będzie łatwych do udowodnienia. Jak jednak wykazać, że jakiś doradca przed laty wmawiał ludziom ewidentne nieprawdy?
- Zapowiedź "dodruku" 1 biliona euro przez UE jeszcze pogorszy sytuację? I tych z frankiem, i tych z kredytem w złotym?
- Tu nie ma mądrych. Ta operacja na pewno ma osłabić euro dla wzmocnienia konkurencyjności. Frank zapewne się umocni, także w stosunku do złotego. I dlatego twierdzę, że o jakiejś formie pomocy dla części kredytobiorców powinniśmy jednak już myśleć. Ale nie dla wszystkich! Dla realiów polskich szalenie ważne może być co innego. Badania wskazują, że 63 proc. frankowiczów to wyborcy Platformy Obywatelskiej. I ten fakt będzie krążył po głowach polityków PO.
- Nad polskimi realiami pochylił się niemiecki rząd. Analitycy ministerstwa finansów w Berlinie martwią się przyszłym losem złotego. Skąd ta troska?
- Przyznam, że tak otwarte stawianie przez nich sprawy jest nieco dziwne. Chciałbym jednak uniknąć spiskowych wersji...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail