Sławomir Mentzen

i

Autor: Andrzej Bęben

Socjal, głupcze!

Jak zatrzymać Mentzena i zaszkodzić Putinowi? Oto prosta recepta

2025-03-26 5:19

Niepewność, rozczarowanie elitami i lęk przed przyszłością – to one windują populistów do władzy, a nie polityka socjalna, jak twierdzą niektórzy mądrale z tytułami naukowymi. Donald Trump, Sławomir Mentzen i inni nie są efektem „rozdawnictwa”, lecz zaniedbań państwa i pogłębiających się nierówności. Jak naprawdę zatrzymać marsz populizmu?

Odkąd Donald Trump wygrał wybory w USA, a Sławomir Mentzen buduje się w polskiej kampanii prezydenckiej, wracają pytania o to, jak powstrzymać marsz populistów po władzę. To oczywiście coraz trudniejsze zadanie, bo w większości państw stali się już oni częścią systemów politycznych, a nie jedynie groźnym, ale jednak tylko marginesem. Najgorzej jednak wyciągnąć ich sukcesów błędne wnioski, a zdarza się to nawet uznanym intelektualistom.

Błędna diagnoza: to nie socjal napędza populistów

W „Gazecie Wyborczej” swoje trzy grosze do debaty o źródłach popularności populizmu dorzucił filozof i socjolog Janusz A. Majcherek i jest to jedna z najgorszych, najbardziej nietrafionych diagnoz, jakie ostatnio czytałem na ten temat.

A przeczytałem tam na przykład, że „to rozrzutna, w wielu przypadkach bezmyślna polityka socjalna wykreowała Mentzena, Trumpa (...) i innych popularnych jej wrogów”. I jeszcze: „Każdy kolejny program socjalny, wprowadzany w celu zdobycia zwolenników przez rządzących lub prących do władzy polityków, przynosi Mentzenowi dodatkowy jeden albo i dwa punkty procentowe poparcia”.

Wiele jest przyczyn wzrostu popularności populistów, ale na tej liście nie ma polityki socjalnej. Jest za to na niej oczywista rzecz: społeczne rozczarowanie klasą polityczną jako taką i chęć oddania władzy tym, którzy jeszcze nie rządzili. Dotychczasowy establishment nie potrafi rozwiązać wielu problemów społecznych, za to populiści obiecują proste „zdroworozsądowe” recepty. A to obniżą podatki, a to ograniczą rolę państwa, a to narzucą cła na inne kraje. Aż dziwne, że nikt na to do tej pory nie wpadł! No i znajdzie się jakiegoś wygodnego wroga, by z nim walczyć. Mogą z nim być migranci, osoby LGBT, elity itd. A jak się już się to wszystko zrobi, złoty wiek tylko czeka, by się wydarzyć.

Populizm karmi się lękiem

Jest też głębsza przyczyna populistycznej fali. To strach. Żyjemy w rozchwianym świecie, w którym z każdej strony atakuje nas niepewność, brak stabilizacji życiowej, rozpad dotychczasowych fundamentów naszego świata. Od ponad początku XXI w. kryzys goni kryzys. Raz są to terroryści rozbijający samoloty o wieże World Trade Center i obiecujący zniszczyć zachodni świat. Raz jest to gigantyczny kryzys gospodarczy, który zbyt wielu zabiera grunt spod nóg. Innym razem są to tysiące ludzi, którzy uciekają przez wojnami, katastrofami klimatycznymi i biedą z globalnego Południa na globalną Północ. To także pandemia śmiertelnej choroby i wojna w środku Europy. To fantastyczna pożywka dla populistów, którzy umiejętnie tym strachem grają i przekonują, że tylko oni potrafią mu zaradzić. Jeśli mainstreamowi politycy chcą pokonać populizm, muszą z tym strachem skutecznie walczyć.

Społecznych leków nie zlikwidują fantazje o ograniczeniu polityki społecznej, bo jeśli je spełnić, strach tylko wzrośnie. Nie przez przypadek po II wojnie światowej wobec widma komunizmu zachodnie demokracje jedna za drugą budowały u siebie państwa dobrobytu, w których transfery pieniężne i dobrze działające usługi publiczne miały odciąć tlen czyhającej za miedzą rewolucji. Taka polityka społeczna skutecznie wspierała nie tylko najbardziej upośledzone warstwy społeczne, ale pozwoliła też kwitnąć klasie średniej – temu fundamentowi każdej demokracji.

Rozmontowanie państwa opiekuńczego pomogło populistom

Kiedy w latach 80. na Zachodzie i w latach 90. XX w. w byłym Bloku Wschodnim zaczęto demontować państwa dobrobytu, stawiając na prywatyzację przetrwania w kapitalistycznej dżungli, podkopało to stabilność ekonomiczną szerokich grup społecznych – od klasy ludowej po klasę średnią. Spadek realnych dochodów, brak państwowej asekuracji w niestabilnej gospodarce rynkowej, nieustanna groźba pauperyzacji stworzyły żyzne podglebie dla populizmu, który eksplodował w połowie poprzedniej dekady. Widząc, że demokratyczni politycy nie potrafią rozwiązać ich problemów, ludzie uwierzyli w kolejnych populistycznych führerów.

Ludziom wiecznie drżącym o jutro, niepewnym swoich dochodów, pozbawionych dostępu do podstawowych dóbr takich jak mieszkania czy służba zdrowia, łatwiej było zaszczepić strach przed migracją, zmianami kulturowymi. Populiści nie potrafią co prawda dać ludziom dobrobytu i godności, bo ich polityka najczęściej prowadzi do pogłębienia problemów społecznych i ekonomicznych, ale potrafią im wmówić, że to nie brak stabilizacji ekonomicznej jest ich problemem, ale mroczne siły islamu, homoseksualizmu, feminizmu czy wszelkich zmyślonych ideologii jak choćby gender.

Jasne, odbudowa państwa dobrobytu nie jest jedynym lekarstwem na populizm, ale jest fundamentem skutecznej terapii, bo niepewność ekonomiczna tworzy kolejne lęki, na których żerują populiści. Jeśli więc czytam u Majcherka i jemu podobnych o „konieczności poniechania socjalnej redystrybucji”, to wiem, że nie rozumie, skąd bierze się fenomen Trumpa i Mentzena i proponuje rozwiązania, które zapewniają im wieczne trwanie.

Państwo dobrobytu to także polityka bezpieczeństwa

Ale nie tylko w kwestii populizmu Janusz Majcherek się myli. W swoim tekście dowodzi, że wymuszone przez politykę ośmielania Putina przez Trumpa zbrojenia pchają Europę do rezygnacji z dotychczasowej polityki społecznej. „To wymaga całkowicie innej, a właściwie przeciwnej polityki niż socjalna, która polega na przelewaniu publicznych pieniędzy na indywidualne konta jej beneficjentów” - czytamy.

Majcherek każe nam więc wybierać – albo bezpieczeństwo, albo polityka społeczna. Ale to fałszywa alternatywa. Nie musimy wybierać, czy bardziej kochamy mamę czy tatę. Kawa nie wyklucza herbaty. Więcej, polityka społeczna jest też polityką bezpieczeństwa. Buduje ona spójność społeczną i likwiduje problemy problemy społeczne, na których żerują państwa prowadzące wobec nas wojny hybrydowe. Putin i jego służby nie są w stanie stworzyć nieistniejących w Polsce problemów, ale umieją je sprawnie wykorzystywać, eskalując nastroje społeczne i podważając nasze bezpieczeństwo. Odporne na hybrydowe zagrożenia społeczeństwo to nie tylko czołgi i miny, to także wyrównywanie szans, walka z biedą i wykluczeniem. To sól polityki społecznej, którą gardzi Majcherek. A gardząc nią i wzywając do jej likwidacji ułatwia zadanie Putinowi. Jak sądzę, nie o to mu chodzi.

DUDEK o polityce
MAGDALENA BIEJAT I PROF. ANTONI DUDEK | DUDEK o polityce