Janusz Korwin-Mikke od zawsze patrzy na świat inaczej niż inni. Nie oszczędza przy tym nikogo – kobiet, czy niepełnosprawnych. Przez ostatnie lata, kiedy Korwin-Mikke był na krawędzi życia politycznego, jego słowa pozostawały bez echa. Niewielu je komentowało, rzadko kto się głośno oburzał.
To się zmieniło, kiedy polityk zaczął liczyć się w sondażach przedwyborczych. Nagle jego słowa stały się ważne.
Kiedy więc w „Kropce nad i” powiedział m.in. o parlamencie UE, że to burdel, o gwałtach, że „kobiety zawsze udają, że stawiają jakiś opór”wywołał burzę. Głos zabrali nawet premier i były prezydent.
- Głosowanie na Korwin-Mikkego, który chce wysadzić UE w powietrze, to tak jakbyśmy chcieli głosować na terrorystów. Jeśli przyjąć, że jego słowa to nie jest żart, to należy traktować Korwin-Mikkego jako terrorystę – powiedział Aleksander Kwaśniewski w RMF FM.
W tym samym tonie wypowiedział się o Korwin-Mikke Donald Tusk.
- To, co Korwin-Mikke opowiada o polskich kobietach, to jest tak naprawdę przestępstwo. A poza tym jest to ohydne, nie ma to nic wspólnego z polityką. Ja człowiekowi, który ma takie wyobrażenie kobiety, ręki nie podam – nie krył oburzenia premier.
- Powinien się leczyć – doradziła Korwin-Mikkemu Henryka Krzywonos.
- To mało estetyczna figura i „nie pierwszy pajac, któremu nieźle idzie w polityce – zwrócił uwagę Tomasz Lis, red. naczelny „Newsweeka”.
Swoje trzy grosze dorzucił też Jacek Kurski. - Janusz Korwin-Mikke to stetryczały dziwoląg, a jego ostatnie wybryki to niechlujne brednie. Korwin w PE to trzy miesiące śmiechu a potem pięć lat wstydu – powiedział o konkurencie politycznym Kurski w RMF FM.