Nie wierzyłem, że uda się przeprowadzić kampanię na kandydata na kandydata na prezydenta PO bez zabawnych zgrzytów. Trudno bowiem o dżentelmenów, kiedy na stole leży złoto do wzięcia (w tym przypadku posada prezydenta). Oczekiwałem jednak wyrównanego pojedynku, a tu Komorowski ogrywa swojego przyjaciela (bo to oczywiście przyjaciele z jednej partii) z dziecinną (adekwatne do sytuacji słowo) łatwością. Przypatrzmy się tylko kilku godzinom werbalnego pojedynku.
Oto Sikorski w Radio Zet nazwał wczoraj ewentualną prezydenturę Komorowskiego "prezydenturą z wąsem i gawędami kombatanckimi", a ewentualną swoją "europejską, przebojową i nowoczesną". Jakoś mi się tak skojarzył natychmiast Brzechwa Jan, a dokładnie fragmencik jego wiersza "Samochwała w kącie stała/I wciąż tak opowiadała:/ Zdolna jestem niesłychanie/Najpiękniejsze mam ubranie/Moja buzia tryska zdrowiem/Jak coś powiem, to już powiem/Jak odpowiem, to roztropnie/W szkole mam najlepsze stopnie...". A na te różne zarzuty Sikorskiego Komorowski odpowiedział po południu: "Wyluzuj Radku, wyluzuj. Uwierz, że to są tylko prawybory na razie. Nie wolno się tak spinać i zadawać na oślep ciosy tam, gdzie ma się przyjaciół i kolegów".
Z tymi przyjaciółmi i kolegami to oczywiście wyłącznie dyplomacja Komorowskiego, ale idę o zakład, że show będzie coraz ciekawszy.