Złośliwi twierdzą, że na prawicy trwa jakiś perwersyjny konkurs, kto najbardziej wkurzy wierny elektorat. Prawda jest chyba bardziej prozaiczna. Przyszły gorsze czasy, więc prawica się pogubiła. Wcześniej mieli sporo szczęścia, bo trafili na świetną koniunkturę gospodarczą. Prężyć się do kamer i dumnie oznajmiać: „to nasza zasługa”, nie było trudno. Ale ten czas ewidentnie się skończył. Gospodarka zsuwa się w stagnację, drożyzna uderza szczególnie mocno w biedniejsze rodziny. Na dodatek rząd zaspał w sprawie importu węgla, ceny eksplodowały, opału na składach nie ma.
Rządzący miotają się od ściany do ściany. W Sejmie co posiedzenie przyjmujemy kolejne ustawy ratunkowe. Tym razem rząd przyniósł do parlamentu dodatek węglowy. Rodziny, które grzeją się węglem, mają dostać 3 tys. zł, żeby przetrwać zimę. Pozostaje parę problemów. Czy węgiel będzie można w ogóle kupić? Polska nie stworzyła rezerwy, więc nie wiadomo, w jaki sposób węgiel miałby się pojawić w pustych składach. Przy obecnych cenach 3 tys. nie wystarczą na ogrzanie domów nawet do stycznia. Wreszcie – firmy handlujące węglem zwietrzyły okazję i ostro podbijają ceny. Rząd rozkłada ręce i nic z tym nie robi, więc zimą te 3 tys. będą warte jeszcze mniej.
Adrian Zandberg o dodatku węglowym
Przede wszystkim jednak pomoc trafi tylko do części rodzin. Pominięto tych, którzy ogrzewają się gazem, elektrycznością czy olejem, nie wspominając o milionach mieszkań podłączonych do ciepłowni. Centralne ogrzewanie w miastach będzie mocno drożeć, bo przecież czerpie energię z tego samego źródła: z węgla. Elektrycznością często grzeją się najbiedniejsi. Dla tych wszystkich ludzi prawica ma dzisiaj w ofercie chrust z lasu. Tyle że w bloku trudno się chrustem ogrzać.
Dodatek to rozwiązanie dziurawe. Nie rozwiąże problemu spekulacji węglem ani niedoborów. Ale jeśli już rząd koniecznie chce iść tą drogą, to dodatek powinien trafić do wszystkich potrzebujących. Zamiast pomagać tylko tym, którzy grzeją się określonym rodzajem pieca, lepiej było wprowadzić kryterium dochodowe. To byłoby jakkolwiek sprawiedliwe. Skąd wziąć pieniądze? Choćby z opodatkowania koncernów paliwowo-energetycznych, które pasą się na kryzysie i mają gigantyczne zyski. Zaproponowaliśmy takie rozwiązanie, ale rząd je odrzucił. Efekt będzie taki, że zimą większość polskich rodzin zostanie bez pomocy.
Ciepły kaloryfer to w naszym klimacie kwestia życia i śmierci. Jeśli kryzys energetyczny zbiegnie się z gospodarczym, a rząd zostawi miliony ludzi bez wsparcia, zima może przynieść tragiczne żniwo. Jeszcze jest czas, żeby tę ustawę naprawić. Ale zostało go naprawdę niewiele.