- A jeden z ministrów bez żadnych konsekwencji może zarzucać swojemu premierowi zdradę stanu.
- Dokładnie. I to wszystko razem powoduje, że ten rząd strasznie spuchł. Jest w nim w tej chwili najwięcej ministrów, sekretarzy stanu, podsekretarzy, pełnomocników, którzy dublują swoje zajęcia. Przecież sprawami imigrantów zajmuje się i pani minister Ścigaj i pan wiceminister Szefernaker i jeszcze ktoś. Jednym problemem zajmują się trzy osoby w ramach struktury rządowej. A powinny być określone kompetencje, zakres działania, hierarchia, przepływ informacji, koordynacja. Z tego punktu widzenia obóz Zjednoczonej Prawicy, bo to się przekłada także na klub, jest w pewnym sensie niesterowny. Jarosławowi Kaczyńskiemu się wydaje, że kontroluje tę sytuację, ale do końca chyba jej nie kontroluje. Nie jest bowiem wprowadzony we wszystkie informacje, a to powoduje, że cała machina zurzędniczała, obrosła w piórka, to są te tłuste koty, o których mówił prezes. Do kampanii więc podchodzi się urzędowo, a to jest kampania wyjątkowo dla obozu Zjednoczonej Prawicy trudna. Stawka jest niezwykle wysoka, a nastroje społeczne wyraźnie się w tej chwili zmieniają. To oznacza, że metody, które były do tej pory stosowane, te z 2015 r. mogą nie zadziałać. (…) Mamy sytuację oczekiwania społeczeństwa na jakąś zmianę. (…)
- I PiS ma z tym problem?
- Opozycja chyba znalazła już sposób na tę kampanię, 4. czerwca coś się przełamało, ale PiS nie jest w stanie dać zapotrzebowania na tę świeżość i nowość. I to jest kwestia tej kampanii. Natomiast to kto jest szefem sztabu jest sprawą ważną, ale nie najważniejszą. Poza tym nie został rozwiązany problem strukturalny w sztabie, bo równolegle do niego kampanię wyborczą prowadzi rząd. (…) To nie może prowadzić do dobrych efektów.
- Czy ponowna obecność w rządzie Jarosława Kaczyńskiego może być antidotum na tę sytuację?
- To pokazuje, że uznano, że potrzebny jest komisarz polityczny w rządzie. A to oznacza, że te grupki, podgrupki i wielość ministrów, ten najbardziej rozdęty i niewydolny rząd zwyczajnie wymaga koordynacji. To jest przyznanie, że premier Mateusz Morawiecki de facto nie panuje nad strukturą rządową i chodzi o to żeby ją przeprofilować zgodnie z linią partii, a nie premiera. Bo to mogą być dwie zupełnie inne linie. Rząd ma pracować na rzecz kampanii PiS. Zabawne jest to, że jak rok temu prezes Kaczyński odchodził z rządu to mówiono, że trzeba się skoncentrować na partii przed wyborami, a w tej chwili wraca do rządu żeby się skoncentrować na wyborach w kontekście rządu.
- A to, że pan Błaszczak, Sasin, Kowalczyk i Gliński tracą tytułu wicepremierów? Ma pokazać, że teraz jest tylko jeden najważniejszy? Czy kryje się za tym coś jeszcze?
- To jest przyznanie się do tego, że stworzono niewydolną, nieefektywną strukturę władzy, która dalej nie może funkcjonować. Należy więc doprowadzić do pewnych cięć i przywrócić sterowność całemu układowi rządzącemu. Resorty ciągle zgłaszają jakieś pomysły, których chyba naprawdę nikt nie koordynuje. Jedne są trafione, inne mniej.
- Jakiś czas temu takie sytuacje nie miały prawa bytu. Co się stało z Jarosławem Kaczyńskim? Jest w złej formie i stracił kontrolę czy zwyczajnie żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości i nie do końca wie co się dzieje w jego obozie? Kondycja prezesa bywała lepsza.
- Bywała lepsza. Nie wiem co się stało z panem prezesem. (…) Dawniej rzeczywiście w tego typu sytuacjach potrafił wobec całego PiS i kierownictwa reagować niezwykle dynamicznie i zdecydowanie.
- Potrafił walnąć pięścią w stół.
- W tej chwili takich reakcji nie ma, więc różne wnioski można z tego wysnuwać. Między innymi taki, że skala tego wszystkiego jest już taka, że się nad tym nie da zapanować, albo że ktoś jest niedoinformowany.
- Joachim Brudziński uratuje PiS-owi tę kampanię?
- Sądzę, że prezes po prostu nie miał na zapleczu żadnego innego polityka, który miałby jakieś duże znaczenie w PiS. Na pewno jest to polityk sprawny, ale radykalny i będzie wyostrzał tę kampanię. Zresztą proszę zauważyć, że opozycja także tę kampanię wyostrza, co z kolei osłabia mniejsze środowiska polityczne.
- I polaryzuje.
- Tak. Po stronie opozycji ta polaryzacja osłabia i Lewicę i Trzecią Drogę, a od strony, nazwijmy to, prawicy – promuje Konfederację, dla której we wszystkich sondażach widać tendencję wzrostową. To może doprowadzić do sytuacji, w której bez Konfederacji nie powstanie po wyborach żaden rząd. Ani opozycyjny, ani pisowski.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka