Osobiście, jako obserwator wyborów w Gruzji z ramienia polskiego parlamentu, nie byłem świadkiem żadnych nieprawidłowości w czasie głosowania i liczenia głosów w lokalach wyborczych. Wszystko przebiegło bardzo spokojnie. Byliśmy w wielu regionach - i na prowincji, i w okolicach stolicy - i nie zaobserwowaliśmy żadnych incydentów. To, co było charakterystyczne, to fakt, że w niektórych komisjach wyborczych z trudem można było dojść do urny. Lokale wyborcze pełne były bowiem obserwatorów z zagranicy, a także mężów zaufania poszczególnych ugrupowań politycznych. Wczoraj na ulicach Tbilisi nie było widać żadnego napięcia. Panował spokój. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. W poniedziałek dało się dostrzec grupki rozentuzjazmowanej młodzieży. Trudno było jednak powiedzieć, z czego się tak cieszyli. Miałem wrażenie, że zachowywali się jak kibice po meczu, tyle tylko, że nikt nie wiedział, kto wygrał i dlaczego
Poseł PO, obserwator wyborów w Gruzji