Premier nie sprzedaje biletów na mecze

i

Autor: Andrzej Lange

Jacek ŻALEK: Premier nie sprzedaje biletów na mecze

2012-10-05 4:00

To nie Donald Tusk usadza VIP-ów na stadionie - mówi poseł Żalek

"Super Express": - W środę wyciekły wspólne zdjęcia premiera Donalda Tuska i sędziego Ryszarda Milewskiego z meczu piłki nożnej w 2010 r., na których widać, jak sędzia Milewski przybija piątkę z premierem Tuskiem - zdaje się po strzelonej bramce. Co pan o tym sądzi?

Jacek Żalek: - Trudno powiedzieć, że są tam razem. To, iż ktoś siedzi koło siebie na meczu, nie znaczy, że przyszli tam razem.

- Ale siedzieli obok, znają się.

- Ja nie dostrzegam na tych zdjęciach, żeby siedzieli razem. Poza tym to nie pan premier dysponuje biletami na mecz i to nie on usadza VIP-ów na stadionie.

- Taka sytuacja jeszcze o niczym nie świadczy i może to być spotkanie absolutnie niezobowiązujące i towarzyskie?

- To, że przed panem premierem ktoś siedzi, nie oznacza, że to było spotkanie, i nie oznacza, że miało jakikolwiek charakter, nawet towarzyski.

- Pokazywanie środkowego palca przez sędziego Milewskiego, uwiecznione na nagraniu, też nic nie znaczy?

- Z tego zdjęcia nic nie wynika. Ja powiem tak - nie chodzę na mecze jak rasowy kibic, ale jak moja drużyna strzela gola, to jestem gotów z każdym się wyściskać, kto siedzi obok, nawet nie znając tej osoby.

- Dobre tłumaczenie.

- To nie jest tłumaczenie. Każdy kibic wie, że radość ze strzelonego gola okazuje się w sposób bardzo ekspresyjny. I pan premier nie siedzi w kasie i nie sprzedaje biletów na mecze. - Aha, czyli winny jest kasjer?

- Tu nie ma winnych.

- Ale sytuacja jest co najmniej niezręczna.

- Dla kogo? Dla pana sędziego?

- Nie, myślę, że bardziej dla premiera.

- Pan premier nie odpowiada za to, kogo spotyka w miejscach publicznych. I albo uważamy, że premier prywatnie, po godzinach urzędowania jest normalnym obywatelem i może się w publicznych miejscach pokazywać, albo wychodzimy z założenia, że nie, a w związku z tym, że zostanie sfotografowany w towarzystwie kogoś budzącego kontrowersje.

- Pan jest takim posłem PO, który z powodu poglądów do tej partii chyba trochę nie do końca pasuje. Mówię o in vitro, aborcji, związkach partnerskich. To są pana poglądy, które są zbieżne z poglądami, np. PiS, a nie z głównym nurtem Platformy.

- Nie ma czegoś takiego jak główny nurt.

- Nie ma skrzydeł w Platformie?

- Siłą PO jest to, że składa się z różnych środowisk. To są środowiska nieco różniące się ideowo, które jednak potrafią ze sobą rozmawiać.

- A potraficie?

- Czasami ta rozmowa nie jest łatwa, szczególnie w sprawach dotyczących wartości, do których jesteśmy głęboko przywiązani.

- "Poseł Żalek może być tylko jedną z ofiar pełzającej rewolucji, której przewodzi Grzegorz Schetyna" - powiedział pan w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Jakiej rewolucji przewodzi Grzegorz Schetyna?

- Schetyna szuka swego miejsca w Platformie i nie ma w tym nic złego, że w partii politycznej mamy do czynienia z konkurencją wewnątrzpartyjną.

- A co to za rewolucja?

- To zwrot retoryczny, żeby ubarwić i podkreślić wypowiedź.

- Przytoczę panu jeszcze barwniejszą wypowiedź, która padła z ust Grzegorza Schetyny i dotyczy pana. "Jak obserwuje jego wypowiedzi i aktywności, to się jego drogi z PO rozchodzą" - powiedział tak zwany krwawy Grzegorz. Zadarł pan ze Schetyną.

- Zwróciłem tylko uwagę na to, że nie ma nic złego w tym, że Grzegorz Schetyna szuka swojego miejsca w PO.

- Chce zająć miejsce Tuska?

- Wydaje mi się…

- Tu się pan zawahał, były cztery sekundy zawahania!

- To jest pytanie nie o to, czy chce, bo nie ma nic złego w tym, że polityk dużej klasy ma ambicje przewodniczenia. Pytanie, jak chce to osiągnąć, ale to już pytanie do Grzegorza Schetyny.

- Gdyby Grzegorz Schetyna został liderem PO, pewnie dla pana nie byłoby tam miejsca.

- Obawiam się, że mogłoby tak być, bo Grzegorz Schetyna znany jest jako...

-... jako krwawy Grzegorz? (śmiech)

- Nie znam go z tej strony. Znam go raczej jako dobrego organizatora, ale też osobę, która nie docenia jednej z podstawowych wartości PO, a mianowicie wielonurtowości. Tego, że w Platformie mieści się Arłukowicz i Żalek, czyli od A do Ż. Moim zdaniem pozbawienie PO takiej siły, że potrafi i lewym, i prawym skrzydłem się posługiwać, byłoby stratą dla polskiej sceny politycznej. Większość partii politycznych dziś to jest wizja lidera i każdy się musi podporządkować.

- Ale w Platformie tak właśnie jest.

- No właśnie tak nie jest. Jestem tego najlepszym potwierdzeniem.

- Bronił pan swojego patrona - jak niektórzy mówią - Jarosława Gowina w sprawie Amber Gold m.in. przed atakami Ryszarda Kalisza, wyciągając pewną sprawę. Proszę opowiedzieć, o co chodziło w tej sprawie.

- Zwróciłem tylko uwagę, że jeśli Ryszard Kalisz radzi coś ministrowi sprawiedliwości, niech pamięta o tym, że powinien głęboko się zastanowić, zarzucając komuś nieprzestrzeganie prawa. Chodzi o pamiętną sprawę, kiedy ostatniego dnia urzędowania pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Kalisz skorzystał z prawa łaski. Z mojego powództwa zostało wytoczone postępowanie dotyczące zniesławienia mnie. Już teraz nie pamiętam, jakimi słowami mnie zniesławił, ale sprawa dotyczyła wyborów prezydenckich.

- Ale dlaczego Kalisz musiał skorzystać z ułaskawienia?

- Dlatego, że naruszył przepisy prawa i w świetle tych przepisów zostałby wpisany do rejestru skazanych. Chciał tego uniknąć i uniknął.

- Prof. Gliński będzie nowym premierem, jak mówi PiS?

- Nie. PiS z tego, co wiem, mówi, że to jest kandydat na premiera, ale nie będzie tym kandydatem, bo jak tylko PiS będzie mógł rządzić, wtedy na pewno kandydatem będzie Jarosław Kaczyński.

- Zna pan prof. Glińskiego?

- Nie znam.

- A pierwsze wrażenia po jego wystąpieniu?

- Niestety, nie miałem okazji posłuchać wystąpienia, bo byłem wtedy w Gruzji. Obserwowałem wybory z ramienia Sejmu.

- Jakie wrażenia?

- Duże rozdarcie samych Gruzinów, którzy z jednej strony bardzo boją się Rosji, a z drugiej chcieliby, żeby doszło do zniesienia embarga i żeby można było znowu żyć normalnie. Mamy dwie Gruzje - jedną imponującą rozmachem i nowoczesnością, którą zbudował urzędujący prezydent Saakaszwili. Ale mamy też drugą Gruzję - poranioną, nieprawdopodobnie ponurą i biedną, wyglądającą tak samo jak za czasów sowieckich. Te dwie Gruzje szukają wspólnego języka. I tutaj na podatny grunt trafił miliarder, który prowadził za ogromne pieniądze kampanię wyborczą.

- Wróćmy jeszcze do Polski. Pan wie, że według najnowszego sondażu dla portalu Wybory.xaa.pl PO przegrywa z PiS-em? Dlaczego słabniecie?

- Podejrzewam, że chociażby z powodu nieustannych ataków na pana premiera, które mają charakter personalny.

- Czyli media, które były przychylne przez wiele lat Platformie, nagle się odwracają?

- Nie, proszę tak nie mówić. To nie media. To, że ktoś atakuje, a media o tym piszą, nie znaczy, że media wychodzą z taką inicjatywą.