"Super Express": - Dlaczego zdecydowaliście się na tak daleko idące zmiany w ordynacji wyborczej?
Jacek Żalek: - Należy usprawniać procedurę wyborczą. Zmiany wynikają z możliwości, jakie dają nowoczesne technologie. Na przykład kamera kiedyś kosztowała kilkanaście tysięcy, teraz jest ona w każdym telefonie. Stąd możliwość rejestracji wyborów. Zmiany ograniczają się głównie do spraw technicznych.
- Opozycja jednak krytykuje wiele zawartych w nowej ustawie rozwiązań. Chociażby likwidację głosowania korespondencyjnego. Nie obawia się pan, że utrudni to udział w wyborach osobom niepełnosprawnym?
- W przypadku głosowania korespondencyjnego było wiele obaw ekspertów, mówiących o możliwych nieprawidłowościach w samym głosowaniu. Przyjrzeliśmy się doświadczeniom innych państw, gdzie rozwiązania tego typu były wprowadzane. Tylko zwiększyły nasze wątpliwości. Dlatego w nowej ordynacji zniesiona zostaje możliwość głosowania korespondencyjnego. A dla osób niepełnosprawnych ułatwieniem będzie wprowadzone przez nas, a sprawdzone w wielu innych państwach głosowanie przez pełnomocnika.
- W myśl nowej ordynacji mamy teraz sytuację, w której to politycy będą mieli wpływ na komisję wyborczą, wzrosną uprawnienia ministra spraw wewnętrznych...
- Owszem. Ale jak dotąd duże uprawnienia miał minister sprawiedliwości. Teraz zmienia się resort, który to nadzoruje. Nie sądzę, by miało to jakiś wpływ na przebieg głosowania.
- Wśród wprowadzonych zmian jest też zmniejszenie liczby kadencji samorządowców do maksymalnie dwóch, ale też ich wydłużenie do pięciu lat. Dlaczego?
- Wydłużenie kadencji do pięciu lat od dawna była postulatem naszego środowiska, czyli partii Porozumienie. Uważamy, że cztery lata to zdecydowanie za krótko, by dany wójt, prezydent czy burmistrz mógł się wykazać. Często zdarzało się, że jakiś samorządowiec rozpoczynał ważny projekt, ale profity z jego realizacji i zasługi za to przypisywał sobie następca. Po drugie, choć samorządy robią wiele dobrego, zdarzają się tam rzeczy złe. I wydłużenie kadencji odbiera też oręż tym włodarzom gmin czy miast, którzy chcieliby tłumaczyć się, że mieli zbyt mało czasu na zorientowanie się w nieprawidłowościach czy patologiach na ich terenie.
- W pierwotnej wersji ustawy były też mocno krytykowane przez opozycję zapisy o trójmandatowych okręgach oraz o likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych w niewielkich gminach. Czemu ostatecznie wycofaliście się z tych zmian?
- Należy dyskutować na argumenty. Jeśli większość ekspertów mówi, że z pewnych rozwiązań należy zrezygnować, niekoniecznie są dobre, trzeba umieć się wycofać. Na tym polega dialog parlamentarny.
- Niektórzy sympatycy opozycji twierdzą jednak, że ze zmian wycofaliście się ze względu na kalkulację polityczną. Bo przy trójmandatowych okręgach, promujących duże partie, opozycja nie miałaby wyboru i musiałaby się zjednoczyć?
- Mówienie o jedności opozycji to pobożne życzenia jej polityków. Różnice programowe między tymi ugrupowaniami są zbyt wielkie. A poszczególne partie, wchodząc w taką koalicję, traciłyby swoją tożsamość. Do żadnego zjednoczenia opozycji w bliskiej perspektywie nie dojdzie, niezależnie od tego, jakiej wielkości są okręgi i jaka obowiązuje ordynacja. Ze zmian wycofaliśmy się z pobudek merytorycznych, nie politycznych.