"Super Express": - Ruch Palikota w koalicyjnych sporach pojawia się jedynie jako element szantażu wobec PSL czy realny zmiennik dla ludowców?
Jacek Żakowski: - Jeżeli Janusz Palikot miałby się znaleźć w koalicji, to myślę, że Platforma musiałaby się po prostu rozpaść. Nie wyobrażam sobie np. Jarosława Gowina, który miałby w takiej koalicji funkcjonować. Także dla samego Palikota współpraca z konserwatywnym skrzydłem PO jest nie do pomyślenia.
- Czyli jednak straszak?
- Tak, choć ten pomysł z Palikotem to także element dynamiki polskiej sceny politycznej. Wprowadzamy bowiem możliwość, której nie ma, ale może się pojawić w pewnych warunkach.
- Pojawienie się tej możliwości może doprowadzić do opamiętania się i PO, i PSL, które zrozumieją, że widmo Palikota w rządzie jest niekorzystne dla obu formacji?
- W tej kadencji proces przebudowy sceny politycznej będzie się posuwał, choć nie wiem, czy się zmaterializuje. Dla części PO Palikot to lepszy kolega niż Gowin i lepszy koalicjant niż PSL. Z kolei w PSL część uważa współpracę z Platformą za wymarzoną, a część wolałaby PiS. W większości partii takie podziały są głębokie, więc coś wisi w powietrzu.
- W powietrzu wisi też widmo wcześniejszych wyborów?
- W dłuższej perspektywie trudno przewidzieć rozwój wydarzeń. W najbliższym czasie koalicjanci się raczej dogadają, bo i różnice między nimi nie są aż tak fundamentalne. Tym bardziej że czas nie nagli, bo reforma emerytalna to nie budżet, który trzeba uchwalić w kontretnym terminie. Zmiany w wieku emerytalnym można zrobić za kilka miesięcy. Jest więc czas, żeby spokojnie porozmawiać i dojść do kompromisu.
- Tym bardziej że chyba czas na wybory dla obu partii nie najlepszy...
To nie musi być argument w kalkulacjach politycznych. Politycy są bowiem przekonani, że nawet przy kiepskich sondażach wszystko można nadrobić w kampanii wyborczej. Dlatego i w tym wypadku mogą w to uwierzyć. Przypomnę jednak, że rozwiązanie parlamentu i rozpisanie nowych wyborów to nie taka prosta sprawa.
Jacek Żakowski
Publicysta "Polityki"