"Super Express": - Trwa kompletowanie składu rządu Prawa i Sprawiedliwości. Pana zdaniem będzie to rząd jastrzębi, czyli radykalnej frakcji, czy raczej frakcji umiarkowanej?
Jacek Żakowski: - Nie wiem. Wszystko rozstrzygnie się w rozumie prezesa Prawa i Sprawiedliwości, który jest nieprzenikniony. To Jarosław Kaczyński będzie decydował o tym, jaką linię partia będzie reprezentować, a także o tym, kto personalnie znajdzie się w nowym rządzie.
- Kogo w składzie nowego rządu by się pan najbardziej obawiał?
- Obawiałbym się polityków dobrze nam znanych, błądzących gdzieś w oparach teorii spiskowych. Myślę tu przede wszystkim o Antonim Macierewiczu. Największym niebezpieczeństwem byłoby wyznaczenie nieodpowiedzialnej osoby na stanowisko ministra spraw zagranicznych. Rozumiem, że partia i rząd może wprowadzić inną linię od poprzedników, dokonać korekt polityki zagranicznej, jednak ważne jest, by szefem dyplomacji była osoba odpowiedzialna, gdyż gafy, nieodpowiedzialne wypowiedzi mogłyby nam bardzo zaszkodzić.
Zobacz też: NOWE WYNIKI! Za wcześnie w PiS wystrzeliły szampany?
- Wiemy, że nie należy pan - delikatnie mówiąc - do sympatyków zwycięskiej partii. Czy jest jednak ktoś w Prawie i Sprawiedliwości, kogo chciałby zobaczyć pan na stanowiskach ministerialnych?
- Wbrew pozorom personalia nie mają największego znaczenia. Mamy dziś bowiem bardzo dobrze przygotowaną administrację rządową, nawet osoba o nie największych zdolnościach może sobie poradzić. Pod warunkiem że będzie umiała, kierując resortem, korzystać z wiedzy i doświadczenia zatrudnionych tam osób. W takiej sytuacji bycie ministrem nie jest zbyt trudne. Choć zdecydowanie ważniejsza od wyborów personalnych będzie linia rządu wskazana przez Kaczyńskiego.
- To znaczy?
- To prezes PiS zdecyduje, czy rząd ma prezentować linię łagodną czy ostrą. Jak głęboki będzie charakter zmian. Jeśli Jarosław Kaczyński podejmie decyzję o kursie bardzo ostrym, nawet najlepszy fachowiec będzie musiał się do decyzji prezesa dostosować. Jeżeli z kolei przyjmie kurs umiarkowany i radykał będzie musiał kierować resortem bez żadnych awantur. Na pewno wolałbym, aby szefem MSZ był profesor Piotr Gliński, a nie na przykład Antoni Macierewicz czy Anna Fotyga. Jednak w razie obrania przez prezesa umiarkowanego i rozsądnego kursu i Macierewicz musiałby prowadzić umiarkowaną politykę. Z kierowaniem resortu, zarządzaniem jako takim, z pewnością by sobie poradził.