"Super Express": - W poniedziałek, po trzech latach od katastrofy smoleńskiej, po raz pierwszy w publicznej telewizji przedstawiono dwie wersje wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Dwa filmy dokumentalne, odbyła się dyskusja ekspertów i dziennikarzy. Jakie są pana odczucia?
Jacek Świat: - Dobrze, że skonfrontowano dwie przeciwne postawy. Cała rozmowa była jednak mimo wszystko jałowa. Niewiele z tego wynikło i wszyscy pozostali przy swoich stanowiskach.
- Jakie wrażenie sprawia zestawienie "Śmierci prezydenta" i "Anatomii upadku"?
- Zależy, kto je ogląda. Kiedyś "Gazeta Wyborcza" zaanonsowała, że jeden film jest propagandowy, a drugi dokumentalny. Ja też tak sądzę. Ale mamy na myśli zupełnie inne filmy.
- Dziś w tej sprawie nie ma zgody nie tylko polityków czy dziennikarzy, ale nawet naukowców. Prof. Michał Kleiber powiedział w dyskusji, że jako szef Polskiej Akademii Nauk, gotów jest organizować spotkania ekspertów z różnych środowisk.
- Głos profesora Kleibera był rzeczywiście rozsądny i chyba dobrze byłoby, aby powstała jakaś platforma czysto merytorycznej, naukowej dyskusji. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Pytanie, jacy eksperci mieliby się spotykać i na jakich warunkach.
- Jakie warunki musiałyby zostać spełnione, aby powołać taki okrągły stół ekspertów?
- Przede wszystkim obiektywizmu i bezstronności. To jest chyba problem. Takie gremium musiałoby być absolutnie wolne od jakichkolwiek nacisków i dysponować dużymi możliwościami formalnymi, z dostępem do wszystkich materiałów, dokumentów i dowodów rzeczowych. Musiałoby mieć wsparcie rządu. Bez tego nie wyobrażam sobie rzetelnej pracy.
- Andrzej Stankiewicz postulował, aby przyjąć ustalenia prokuratury jako bazowe źródło danych do dalszej dyskusji o katastrofie.
- Prokuratura przez trzy lata zrobiła niewiele, ale i tak więcej niż komisja Millera. To jest parodia, jeśli dopiero po dwóch i pół roku biorą się za badanie brzozy czy elementów wraku na obecność trotylu. Punktem wyjścia do dyskusji na pewno nie może być raport komisji Millera, bo to po prostu kupa śmieci. Mimo wszystko dowody, które mamy w ręku, pozwoliłyby pójść o parę kroków dalej.
- Pojawi się kiedyś wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, które nie będzie dzieliło Polaków?
- Kiedyś tak. Ale nie będzie to proste, bo część dowodów przepadła bezpowrotnie. Nie zrobiono rzetelnej dokumentacji miejsca wypadku, wrak samolotu został umyty, wybito okna. Do wielu dowodów nie mamy dostępu. Z Rosji nie dostaliśmy elementarnej dokumentacji. To świadczy o jakości naszej współpracy.
- Jak odbiera pan doniesienia "Komsomolskiej Prawdy", że Polska opóźnia zakończenie sprawy wyjaśnienia przyczyn katastrofy i wykorzystuje się ten fakt do atakowania Rosjan?
- To element rosyjskiej propagandy, rosyjskiej gry. Od początku wiedzieliśmy, że tak będzie. Nawet premier Tusk powiedział: "wiemy, jacy są Rosjanie". Skoro wiemy, to dlaczego sprawa została w stu procentach oddana Rosjanom?
- Jak spędzi pan 10 kwietnia 2013 r.?
- Będę we Wrocławiu. Będę uczestniczył w uroczystościach, mam nadzieję, że będą godne i że będzie w nich uczestniczyć wielu ludzi. Tutaj spoczywa również moja żona, która jest jedyną ofiarą Smoleńska pochowaną we Wrocławiu.
Jacek Świat
Poseł PiS, wdowiec po Aleksandrze Natalli-Świat